madrugada pisze:
Tak, wszystko idzie do Alabu. Muszą mieć umowę z wetem. Nie wiem, jak to jest z normami, pewnie jakoś przeliczają.
No to "zgodnie z prawem"

. Ja nosiłam siuśki do ludzkiego labu i ... nikt nie pytał czy to ludzkie czy zwierzęce ale wyniki trzeba było interpretować po kociemu
Silverblue pisze:Kurcze, no to galimatias trochę się zrobił z tym wszystkim. Najlepiej by było gdyby MaĆkowi się poprawiło i gastroskopii nie trzeba było robić. Co do weterynarzy to ja zawsze miałam mieszane uczucia i zazdrościłam tym którzy mieli tzw zaufanych wetów. Ja nigdy takiego nie miałam.
A te koszty hmmmmm. To jest chyba jeden z głównych powodów które studzą moje kocie zapędy...
MaCiusiu, jedz kochany, przestań grymasić i bądź zdrowy

Silverblue, chyba nie na czegoś takiego jak "idealny wet". Wiemy, że medycyna nie jest nauką ścisłą i nie zawsze 2+2=4. Czasem leczy się metodą prób i błędów i "błędy" się zdarzają.
Dużo nam dała zmiana weta bo okazało się, że MaCiuś ma całkiem zdrową trzustkę.
Z perspektywy czasu to myślę, że poprzednia lecznica była ok i tylko zaufanie do własnych "komputerków" analizujących krew zawiodło. Kosztowało mnie to wożenie MaCiusia przez ponad rok na cotygodniowe kroplówki.
No cóż, prosięcy ogonek kręci się coraz szybciej i nie wiem co robić.
Na razie zobaczymy co zdziała obecna kuracja. Wet dużo mówi, że leki, które ordynuje są "bezpieczne". Szkoda tylko, że moje zaufanie jakoś sklęło

Bliżej to nie tylko wygodniejszy dojazd. Ale to najmniej ważne.
Jasne, że nie będziemy wychodzić przed szereg z gastroskopią. Wydaje mi się, że zmniejszony apetyt u kota nie jest wskazaniem go gasrtroskopii. Kojarzy mi się z armatami na muchy

.
Jakoś mi się te zdjęcia nie podobają. Szczególnie te bąble
