Jest lepiej. Niestety, "sprzedałam" choróbsko Dance. Teraz ona zapełnia dom mało seksownym szczekaniem zwanym kaszlem

Dziś raniutko Janusz podrzucił mnie do nocnej apteki i kupiłam co potrzebne. Stojąc pod okienkiem i czekając na płatność Janusz rzucił twierdzenie :
Nie ma to jak zapłacić ponad 160 złotych za leki w ciemny poranek.

Podrzucił mnie do domu a sam do pracy pojechał.
Swoją drogą deczko pod drzwiami apteki się nastaliśmy. Dzwonek dzwonił i nie dzwonił. Jest uszkodzony. Pani wreszcie zwlokła się i zaszczyciła nas swoją osobą.

Potem mój facio wyrzucił

mnie pod domem i pojechał na swoją zmianę. Jednak nie polazłam od razu do klatki. Poszłam szukać Rudego. Rano go nie było. Miałam naszykowane śniadanie i tolfine. Niestety mały boczy się na mnie za nachalne napastowanie jego rudej osoby

Biedak siedział na podeście, blisko drzwi. Grzejąc się w świetle żarówki. Dałam jeść, dałam tolfine i wpuściłam na klatkę. Kot niby ma swoich "ludzi" ale jest tak naprawdę sierotą.