Grzybów praktycznie już nie ma, tylko kanie w dowolnej ilości. Ale dzień piękny, las jeszcze zielony, słońce, cisza. Pochodziliśmy dwie godziny a potem zwiedzamy wszystko co w Głębowicach, a jest co!
Kilka fotek, nie mam siły opisywać bo nie wiadomo od czego zacząć. Pewnie od ruin pałacu rodu von Pourtalès, obok dwa jeziora, zaskrońce luzem, piękne, stare drzewa, klimat bajeczny ale jakby troszkę z horroru...

i w środku..



I klasztor i oranżeria i rezerwat i mnóstwo ciekawych miejsc, ale trzeba było wracać, bo przecież Nulka tęskni a Silver o trzeciej na obiad przychodzi.
Kilka zagadek z historii Głębowic muszę zgłębić, powolutku, nie wiem czy tak ciekawe jak te buty w lesie, ale trzeba poczytać, poszukać, to zadanie na jesienne wieczory.
Tej głębszej historii i tej bliższej. Co ten facet od nutrii nad tym stawem i dlaczego...

Tutaj...
