Ostatnie ciepłe dni, świeci słońce, lecą liście, Nulka nie zagląda do domu, bo w ogrodzie ciekawiej, kolację muszę nosić do salonów piwnicznych. Tam można spać albo wychodzić na nocne patrole, a czasem pewnie Silver zajrzy przez okno, bo kotowi dziurą nie potrafi wejść.
Nula się ofutrza, Silver tyje i kłamie. On oszukuje! Wczoraj wpadł o piętnastej z dokładnością do trzech minut, posiedział na tarasie i pokazał, że boli łapka. Prawa przednia. Wyraziłam współczucie i wstępne zainteresowanie, po którym i tak nic, bo on się dotknąć nie da przecież. I nie mój on.
Przyniosłam poczęstunek na pocieszenie. Zjadł błyskawicznie i pogalopował na dach komórki , równiutko na czterech łapkach. Wieczorem widziałam jak przyszedł z wizytą, powoli, przez cały ogród. Nic, nic a nic nie boli. Rozłożył się w okolicy Hiltona i wyraźnie czeka, żebym się pojawiła na tarasowych schodach.
Idę. On wstaje i....odstawia ten sam numer z łapką. Ani ona spuchnięta ani złamana ani nic. Znowu przynoszę coś na pocieszenie, ale po innej stronie ogrodu, chcę zobaczyć jak idzie. Równiutko, z ogonem do góry! Pojadł, wskoczył na drzewo i zniknął. Dzisiaj już nawet nie próbował mnie nabierać oszust jeden. Tłusty się robi na zimę

.
Jutro do lasu. Pewnie ostatni wypad tej jesieni, grzyby też się kończą. Ale co tam grzyby, ja chcę las. Jedziemy w Dolinę Baryczy, lasy piękne, ptactwa mnóstwo, takie pożegnanie sezonu.
Te rydze to podobno w okolicach Głąbowic koło Żmigrodu. Nie bardzo mi Żmigród i okolice pasują
Buty jakieś wyższe trzeba założyć
