Witajcie,
jestem jeszcze w Tatrach, ale dziś przyjechała do mnie moja Mama - pracująca jako kwiaciarka krakowska. Wczoraj razem z Jej szefową (Anką) stały na stosiku jak zwykle. Upał tragiczny (35 stopni w cieniu...) i nagle moja Mama spostrzegła, że niedaleko nich stoi młody chłopak a przed nim pełza coś małego, położonego bezpośrednio na maksymalnie rozgrzanej płycie krakowskiego Rynku. :-/ Mama podeszła do niego... okazało się, że to maleńki kotek

którego ten chłopak znalazł, i chciał sprzedać. Mama z Anką mu go odebrały. Za darmo oczywiście. Kotek jest teraz u Anki. Udało się go odratować, choć był wycieńczony z upału... Na oko ma 3 tygonie. Maciupeńka, czarno - biała dziewczynka z czarną bródką. Jak tylko uda mi się zdobyć zdjęcia, wrzucę je do tego ogłoszenia. Anka nie za bardzo może zatrzymać tego kota... Ma już w domu 3 własne, psa, królika i... zostawionego jej na przechowanie i nigdy nie odebranego węża. Trudno będzie jej pozwolić sobie na kolejnego domownika. Pomimo, iż maluszkowi nie dzieje się obecnie w przejściowym domku krzywda - szuka on pilnie domku...
Ja mam teraz ograniczony dostęp do internetu, ale zaglądnę tu w poniedziałek, jak tylko uda mi się zejść z gór do centrum. Pozdrawiam Was serdecznie wszystkich! I trzymam mocno kciuki za to Maleństwo...
PS: A z bardziej optymistycznych wiadomości... Tika dzisiaj kończy roczek.
Ależ ten czas leci... Niestety nie uda mi się jej w najbliższym czasie,. ze względu na odległość, z tej okazji porządnie wymiziać, ale zrobi to moja Mama w moim imieniu. A ja posłałam jej kilka szyszek. Jej, ależ ona lubi takie zabawki.
Myślę, że się ucieszy. 