Macie popcorn lub czipsy ?
Więc pani z ToZ miała się kontaktować z dzielnicowym w tej sprawie, ale już w piątek jej nie dopytywałem, zadzwoniłem w pn i jak się okazało chyba w pn rozmawiała jeszcze z dzielnicowym miał fizycznie się zjawić u kobiety bo wcześniej ona nie odbierała nie odpisywała na SMS od niego, ona blokowała widać wszystko nowe.
W kolejnym dniu ja się z nim skontaktowałem czy coś wiadomo ale, że jeszcze nie i on bardzo niechętnie do tego podchodził tłumacząc że to nie jego broszka, robi to właściwie grzecznościowo a.nie z obowiązku, choć pani z ToZ twierdziła że ma taki obowiązek, no my byśmy go nie przekonali.
Ale ok ja w między czasie ustaliłem jak sądziłem nr do męża ów kobiety ale wiedziałem, że już nie żyją razem a dzieci mieszkają z nim.
Dzwonię mowię, że w sprawie "Baśki" o on ,że to już nie jest moja żona ale niech pan mówi co ona znowu nawywijała bo nie jest pan pierwszy który dzwoni w jej sprawie od czasu rozwodu.
Mówię co jest grane, że ja się kontaktuje, ToZ, Policja, czy jakaś wiedza o kocie może dzieci itd coś wiedzą, a on mi mówi, że nie ma z nią kontaktu, dzieci też nie utrzymują z nią kontaktu ale może przekazać jej matce, co się dzieje, że to jedyna osoba mająca na nią wpływ.
A to że dałem się nabrać to go nie dziwi bo grę aktorską to ona ma opanowaną do perfekcji.
I cyk mijają dwie godziny odzywa się "Baśka" smsem, ze ściemą, że kot zaginął córce na spacerze, że szukają codziennie. Ale sobie myślę, że kłamie skoro ojciec mówi, że córka nie ma kontaktu z matką, ale dzwonię do ojca potwierdzić, twierdzi, że nie ma możliwości na taką sytuację.
Pisze do niej, że kłamie i nich mówi prawdę.
W między czasie siostra jedzie do tej kobiety, puka mówi, że w sprawie kota, gdzie kot?
Kota nie ma, kot uciekł itd wpuściła ją do domu i pozwoliła sprawdzić w mieszkaniu. Chyba myślała, że ktoś z policji czy jak bo bez problemu jakby nigdy nic, kota nie było, i ściema że uciekł poza miastem gdzieś u rodziny partnera na wsi.
Wieczorem przysyła mi SMS, że kot zaginął jej pod blokiem, że szukają codziennie itd.
Napisałem jej, że nie wierzę jej w te niespójne historie itd.
Środa dzwonię do dzielnicowego pytam czy był gadał, itd itp dzielnicowy mówi, że był przestępstwa nie stwierdza, ja pytam czy kot jest, czy nie ma , co powiedziała itd ? Ale nie chciał powiedzieć nic poza przestępstwa nie stwierdzam. I bądź mądry czy kota widział, czy nie.
Siostra pojechała do niego do komendy i z nim gada, powiedział, że kota nie było i że powiedziała, że zaginął pod blokiem. Mnie przez tel nie chciał powiedzieć jak i czegoś wcześniej bo podejewa, że nagrywam rozmowy
Mimo, iż babsztyl kłamie i wymyśla trzeba spróbować i dać ogłoszenia, i wlatują na miejskie grupy fb, dziś miały wjechać papierowe bo starsza dzielnica, starsze osoby itd.
Po kilku h dostaje info od znajomej z zaprzyjaźnionego dt że prawdopodobnie jest ten kot dostaje dwie słabej jakości foty ale wygląda jak mój kot choć nie widziałem go 3 tygodnie a to ok 3,5 -4 m-ce kotek . Dostaje też nr kontaktowy do osoby co go znalazła, dzwonię okazuje się, że to starsza pani przed 70, lokalny opiekun społeczny, karmiciel.
Kotek siedział kilka dni przy wiacie na śmieci w stercie mebli do wywózki i się chował bo się bał, dokarmiała go, jak odchodziła przychodził po jedzenie. Dowiedziała się kiedy będzie wywóz gabarytów, czekała na pracowników i jak przyjechali prosiła o delikatne branie i sprawdzanie mebli aby kot nie poszedł w. smieciarkę i podobno był w jakiejś szafce i tak go złapały.
Dwa bloki prostopadle w szczycie jednego na wprost drugiego w którym mieszka "Baśka" jest ta wiata a ona mówi, że kota szukała codziennie, no jasne. Pani twierdzi, że pewnie wyrzucony.
Ze zdjęć nie mogłem na 100% stwierdzić bo kiepskie no ale drugi prawie taki sam kot przypadkiem znaleziony ponad tydzień temu pod blokiem "Baśki"
Tak czy siak mieszkał u jednej z pań 2 dni zabrały go do weta na jakieś oględziny, odrobaczenie itp
Szukały mu w lokalnym dt miejsca, osoba która prowadzi profil i wiedziała o mojej sprawie była na urlopie. Ale przez znajomych pani znalazła kotce dom, nie ma do nich numeru ale twierdzi, że zna tych ludzi i to znajomi znajomych dobrzy ludzie, 20 lat się opiekuje kotami i w niepewne ręce by nie dała. Może i tak choć ja się nabrałem ale drugi raz poraz na taką minę się naciąć to chyba trudno. Postara się załatwić jakiś kontakt i przekazać, pytała się czy bym chciał kota odebrać, mówię, że na razie to bym chciał potwierdzić w miarę możliwości czy to ten i jak faktycznie dobre ręce to niech zostanie. Sam nie wiem ale nie powiem, że chce zabrać bo może znów nic się nie dowiem i kota nie zobaczę.
Tak czy siak, no na pewno w dużej mierze kamień z serca.
Po tym jeszcze siostra pojechała "wyjaśnić" "Baśkę" zrobiła jej niezłą awanturę.
Baśka ogólnie już dziś od rana się odgrażała zgłoszeniem o nękanie, wtargnięcie itd Pewnie się poskarżyła dzielnicowemu a ten jej powiedział, że może zgłosić itd
Choć już wcześniej coś przebąkiwała no ale teraz na pewno nas zgłosiła. No cóż życie najważniejsze, że kot się znalazł i cały.
Choć szkoda, że wcześniej info na stronę dt o tym kocie nie wpadło to bym skojarzył pewnie, a nie z każdym się tam znam i rozmawiam.
Ja ogólnie jestem na wyjeździe i nie ma.mnie w mieście więc wszystko na telefon.
No ale nie ważne, może jutro się coś więcej ustali i pogada z obecnymi właścicielami, choć to na 99% ten kot bo jak inaczej.