Nie jest łatwa, jest jedynie prostsza, niż u mnie, gdy było 5 kotów wychodzących. Fel jest jeden. W domu. Pod fundacyjną opieką weterynaryjną, gdyby się (odpukać!) działo cokolwiek. Trzeba być. Tylko tyle i aż tyle. Może jednak się ktoś znajdzie.
Wyraźnie chłodniej we Wrocławiu, Cosia i Nulka chyba odreagowują kilka poprzednich upiornych temperaturowo dni, każda na swój sposób. Sposób Cosi to odsypianie z przerwami na jedzenie, sposób Nulki- pojawiam się, zjem i znikam. Zdążę tylko zobaczyć czy cała i zdrowa, wydać stół szwedzki, z którego korzysta tyle o ile, zapytać co słychać i już jej nie ma

. Momentami podejrzewam Nulkę, że ma w okolicy gdzieś drugi dom albo drugą stołówkę

Może się śmiertelnie nudzi u mnie bez Pasia i Bratu?
Ale nocami nie zapomina jednak wpaść do domu i skorzystać z kuwety, potrafię nawet policzyć ile razy była, są ślady, ma swoją kuwetę nocną, Cosia nie ma do niej dostępu

.
Przed chwilą zajrzała powiedzieć dobranoc, wylizała cały talerzyk pasty Miamor i wróciła do ogrodu.
Odpoczywamy.
