haw5 pisze::201494 Damian ,pieknie dziękuję za zdjęcia Strzałki,wyjatkowo fotogeniczna kicia,przelalam,też pieniązki 150,oo za trzy miesiące.Ucieszyła mnie bardzo wiadomość o udanym zabiegu Strzałki,dziękuję Izie i Tobie za opiekę,

Pięknie dziękujemy.
Łapanka Strzałki to była najtrudniejsza moja łapanka w życiu. Pierwsza moja próba była 4 lata temu i się udało. Niestety, ale człowiek, który twierdził, ze jest jej właścicielem wyleciał i skopał klatkę, i gdy ta była na boku kotce udało się uciec( kółeczka zabezpieczające drzwiczki w pozycji na boku przesuwają się po płaszczyźnie poziomej, więc podczas kopania przesunęły się na tyle, że kotka uderzając w drzwiczki wypchnęła je na zewnątrz). Nie będę ukrywał, że doszło do rękoczynów i skończyło się facetem na ziemi oraz butelką wódki rozbitą przez jego partnerkę na mojej głowie. Nie pobiłem gościa, tylko go wywróciłem, ale kobieta przyleciała i po prostu mi przywaliła. Miałem też z nimi starcie w sylwestra 2021roku. Nie zaczepiałem Ich, to Oni po prostu z jakimiś 2 kolegami wylecieli do mnie, gdy karmiłem koty i mnie zaatakowali. Nie będę pisać jak się skończyło, ale od tamtej pory miałem z nimi spokój. Facet zmarł w zeszłym roku. W ogóle to jakaś plaga była, bo facet- jego sąsiad, z którym tez miałem problemy( puszczał na noc wolno-pas dużego psa) zmarł chwilę po nim, a inny z tych, którzy mnie wtedy zaatakowali tez nie żyje( zmarł tego samego roku- podejrzenia policji padło na metanol, bo u jednego z nich znaleziono lipny spirytus właśnie z metanolem). Od tamtej pory Strzałka miała taką traumę, ze na widok pułapki po prostu przez kilka dni nie przychodziła w porze karmienia- uciekała i pokazywała mi się na oczy po kilku dniach, a czasem po 2 tygodniach nawet.
W tym roku od stycznia podjąłem decyzję, że zmuszę kotkę do jedzenia obok mnie i będę próbował jakoś ją oswoić. Byłem raz mocno pogryziony i kilkanaście razy mocno podrapany, ale w końcu kotka jadła na tyle blisko, że po 4-rech miesiącach odważyłem się ją szybko i pewnie złapać za kark. Nie wiem które z nas było bardziej zdziwione, ale podczas złapania Strzałki za kark przez moment była sparaliżowana- ale podnieść z ziemi się nie odważyłem. Iza stwierdziła, ze trzeba następnym razem zrobić to szybko- złapać i zanim się zorientuje wpakować do kontenera. No i się udało.
Obecnie już po zabiegu Strzałkę mogę trochę głaskać pod warunkiem, że nie robię żadnych podejrzanych ruchów i nie wystawiam ręki frontalnie. Już się mnie w ogóle nie boi, ale potrafi drapnąć jak tylko uzna, że robię coś nie tak. Mogę ją dotknąć tylko podczas jedzenia i głaskać w tym momencie- mruczy i się nadstawia, ale po chwili atakuje pazurkami, lub ucieka, więc jakiś progres jest, ale o pełnym oswojeniu nie mam mowy.