Jak wiesz Marysiu, tydzień temu był koszmarnym dniem. Koszmar z którego bym się chciała obudzić...
Życie po raz kolejny zadrwiło ze mnie w najokrutniejszy sposób zabierając mi Bejbi.
Długo zwlekałam z jej sterylizacją, a gdy już udało się zebrać fundusze na zrobienie zabiegu prywatnie, by wszystko poszło dobrze, bo jednak miałam obawy, by jej nie dawać do lecznicy na talon, to stało się najgorsze.
Nie miała żadnych objawów przeziębienia, żadnego wycieku z noska czy oczek. Miała mniejszy apetyt, dużo spała, ale też po kilku dniach wypuściłam z klateczki i chodziła po mieszkaniu i kładła się na słoneczku.
Zabieg 11 maja, 20 maja rano zaniepokoił mnie jej szybki oddech, szybko do lecznicy, dostała leki i pod tlen.
Prześwietlenie jak i usg wykazało zapalenie płuc, temperatura w normie.
Niestety nie udało się jej uratować.
Dla mnie to jest koszmar, Bejbi była wcześniej 3 razy usypiana gdy wypadał jej odbyt, po tych trzech zabiegach nie było żadnych problemów, tyle, że ten zabieg nieporównywanie bardziej inwazyjny.



W lecznicy pod tlenem.

Żegnaj moja najdroższa kocinko, zawsze będę cię kochać.

