Druga sprawa igg są immunoglobinami, które świadczą o odporności organizmu i utrzymują się całe życie. Fakt, po jakimś czasie ich poziom może spaść ale po spotkaniu się z tokso ich wynik już zawsze powinien być dodatni. Ba, im wyższe igg tym nawet lepiej bo świadczy to o odporności organizmu. Gdyby oznaczano ich awiadywność to można by wtedy wykryć czy jest to świeża infekcja czy nie ale weterynaryjne laby niestety tego badania nie wykonują. Igm są bardziej swoiste dla aktywnej infekcji ale tu też sytuacja nie do końca jest taka prosta bo ich poziom wzrasta chyba tydzień lub dwa po zakażeniu i utrzymuje się pół roku. No i te wszystkie rzeczy z igg i igm dzieją się nawet przy bezobjawowej infekcji a do tego często też na wskutek spadku odporności u kota który jest nosicielem (a ataki taki spadek właśnie wywołują).
Kolejna sprawa to leczenie. Takim Dalacinem marne szanse by wyleczyć tokso w przypadku postaci neurologicznej
Ta sytuacja z próbami leczenia w Polsce tokso OUN klindamycyną myślę że wynika z dostępności i ceny priymetaminy - nie wiem czemu ale kiedyś chodziło o to, że lek kosztował ok 700 dolarów
To co tu napisałam jest efektem moich poszukiwań i ratowania własnego kota. Bo właśnie u niego doszukiwano się przyczyny w toksoplazmozie - jak się okazało błędnie. Czterech wetów na podstawie wysokich igm stwierdziło, że to efekt tokso. I ja wtedy oczywiście uwierzyłam. Dawałam mu zgodnie z zaleceniem klindamycynę przez 3 tyg i nic a nawet gorzej. Do tego igm zamiast opadać to wzrosły. Więc weci jeszcze zwiększali dawkę no bo skoro igm wzrosły to znaczy, że jest gorzej. Wtedy zaczęłam czytać i najpierw trafiłam na informacje o leczeniu. Zaangażowałam w to naszą wetkę, mój tata pojechał specjalnie do Niemiec po lek bo z kotem coraz gorzej i liczył się czas a akurat było to w środku pandemii i następnego dnia miała zostać zamknięta granica. Tym sposobem przeszliśmy na piry. Ale igm wciąż były wysokie. Wtedy do mnie dotarło, że coś jest nie tak z diagnozą. Bo nie bardzo była opcja by piry nie zadziałała - blokuję syntezę kwasu foliowego do folinowego, jej efekty są naprawdę szybkie (48h) jeśli diagnoza jest trafna. Do tego igm nie spadły a przecież powinny. I dotarłam do tej całej reszty czyli o utrzymywaniu się igm (u nas było to 8 miesięcy, co ciekawe ta informacja jest łatwo dostępna bo na stronie większości ludzkich labów), o tym jak wygląda to w badaniach obrazowych i o tym jak mało prawdopodobna jest ta diagnoza w przypadku zdrowego kota. Udało nam się z tego wyjść ale diagnoza była zupełnie inna niż toksoplazmoza. Ona była po prostu przy okazji i nie było jej w układzie nerwowym.
Nie twierdzę, że nie ma cudownych przypadków gdzie klindamycyna zadziała ale według badań nie jest ona skutecznym lekiem do leczenia toksoplazmozy oun. Tak samo nie twierdzę, że kot jej nie ma bo to, że mało prawdopodobna nie znaczy że niemożliwa. Natomiast na podstawie samego badania krwi nie można założyć, że to jest to. Można podjąć próbę leczenia i zobaczyć czy będzie odpowiedź ale jest to ryzykowne bo jeśli zakładamy leczenie właściwą do tego substancją czyli pirymetaminą a nie mamy pewności i okaże się, że to coś innego to możemy niechcący nasilić ataki (taka informacja jest w ulotce piry). A lecząc klindamycyną możemy znowu nie mieć żadnego efektu przez to, że nie jest w stanie tak przenikać bariery krew-mózg i osiągnąć tam stężenia terapeutycznego.
Więc najlepszym rozwiązaniem jest wykluczyć wszystko inne i jeśli zajdzie podejrzenie tokso zrobić badanie mri żeby mieć pewność. A potem, o ile to możliwe, zacząć leczenie, którego skuteczność jest potwierdzona.

jeśli chodzi o inne miejsce (nie mówię konkretnie o tym przypadku co opisałaś) to może być np trzustka - czytałam, że u większości kotów z przewlekłym zapaleniem trzustki w badaniu post mortem wykazano obecność tokso w narządzie. Zapalenie trzustki jest jedną z możliwych przyczyn ataków a wielu wetów nie zleca badania na specyficzną lipazę. Tak samo może być umiejscowiona w pęcherzyku żółciowym i spowodować tam stan zapalny - też wychodzi to tylko w usg lub w kwasach żółciowych też rzadko zlecanych do zbadania. Więc wtedy jak najbardziej takie leczenie może pomóc. Jeśli chodzi o leczenie już tak stricte OUN to być może właśnie są to przypadki gdzie wystarczyła klindamycyna. Kiedyś trafiłam na artykuł o gościu z Rosji albo Meksyku, już nie pamiętam, tak czy siak gość miał postać neurologiczną toksoplazmozy i był leczony samą klindamycyną. Udało się go wyleczyć, były nawet w artykule obrazy z tk sprzed i po leczeniu. Więc jak najbardziej wierzę, że są przypadki gdzie takie leczenie było skuteczne. To było jako ciekawostka medyczna, przypadek jeden na milion. Super, że są koty, którym udało się pomóc monoterpią z klindy. Tylko to jest tak, że jednemu kotu pomoże a dziesięciu innym już nie. Gdyby rzeczywiście skuteczność klindamycyny była w przypadku tokso OUN tak spektakularna to by ją stosowano do leczenia tego zwłaszcza że jest łatwiej dostępna, tańsza i bezpieczniejsza od pirymetaminy (a największa grupa, która cierpi na tokso oun to osoby z hiv, które muszą nie raz taki antybiotyk brać do końca życia).