Wyłapywanie kotek do kastracji

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lut 22, 2024 20:48 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Ja też trzymam kciuki za szczęśliwe zakończenie.

Może jakiś prawnik z organizacji pro zwierzęcej np. od dzikich zwierząt zechciałby pomóc np. porozmawiać chwilę telefonicznie.

Współczuję tej Pani co ma ten problem z kotkiem. Można oszaleć. Tyle załatwiania i pytania i również koszty i stres dla niej, a wszystko przez kogoś. Ona nic złego nie zrobiła i ten kot również.

Za dobro otrzymała zło w prezencie.

Pamiętaj o tym że jak nikt z tych Inspektorów nie informował o tym że nie wolno leczyć kota podczas kwarantanny, to osoba opiekująca się nie ponosi odpowiedzialności za coś o czym nie została poinformowana przez osoby do tego uprawnione i zobowiązane.

Ja dopiero na tym Forum spotkałam się z takimi opiniami użytkowników Forum/przypuszczeniami. Mnie nikt nie mówił że nie wolno leczyć kota a procedurę przechodziłam świeżo bo w zeszłym tygodniu. I sanepid nie zaprotestował i Inspektor nie zaprotestował jak powiedziałam że jest w trakcie leczenia ten kot i że muszę go leczyć więc go nie oddam.

Doris2

 
Posty: 772
Od: Pon lut 05, 2024 13:43

Post » Czw lut 22, 2024 21:46 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Czy u avinnion był w ogóle powiatowy lekarz weterynarii? Bo z tego co rozumiem z rozporządzenia to powinien kota zbadać?

6. Powiatowy lekarz weterynarii nakazuje niezwłoczne odosobnienie zwierzęcia podejrzanego o chorobę lub zakażenie, które mogło zakazić wirusem choroby człowieka, oraz:

1) nakazuje:

a) obserwację tego zwierzęcia trwającą 15 dni,

b) badania tego zwierzęcia w czasie trwania obserwacji;

2) zakazuje zabicia tego zwierzęcia do czasu zakończenia obserwacji.

7. Powiatowy lekarz weterynarii może przedłużyć okres obserwacji, o której mowa w ust. 6, do 21 dni w przypadku, gdy po 15 dniach obserwacji niemożliwe jest stwierdzenie lub wykluczenie choroby.

8. Powiatowy lekarz weterynarii przeprowadza badanie, o którym mowa w ust. 6 pkt 1 lit. b, w pierwszym, piątym, dziesiątym i piętnastym dniu od dnia prawdopodobnego zakażenia człowieka wirusem choroby lub pogryzienia człowieka.


Eh, porąbana sytuacja :strach:

ziuku

Avatar użytkownika
 
Posty: 711
Od: Nie wrz 11, 2022 11:31

Post » Pt lut 23, 2024 0:58 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

elmas pisze:Tak jak pisze Blue - to kwestia interpretacji. Szukam i szukam, ale nie udało mi się znaleźć przepisu, który zakazywałby udzielania takim zwierzętom jakiejkolwiek pomocy.



Czytałem przez kilka ostatnich godzin ustawy i ich interpretacje oraz przepisy UE i różne artykuły na stronach poświęconych weterynarii, artykuły autorstwa Lek. wet., Lek. Wet behawiorystów i naukowców dr hab., prof. dr hab, mgr diag. lab. itp. ILU ludzi tyle głosów w sprawie zapobiegania wściekliźnie i prawidłowego działania po ugryzieniach. Można zgłupieć.

W kwestii leczenia- samo podawanie leków, zabiegi itp. nie są bezpośrednio w przepisach zakazane i są łatwiejsze w przypadku, gdy obserwacja prowadzona jest np. w lecznicy, schronisku itp. tam, gdzie na miejscu znajduje się przeszkolony personel.

Niestety, ale w przypadku stacjonarnej obserwacji u właściciela, opiekuna, lub Osoby uznanej przez Inspektorat za odpowiedzialną za zwierzę w czasie obserwacji obowiązują konkretne nakazy i zakazy.

Z czysto prawnej strony tutaj jest przepis, który jasno zakazuje osobom postronnym dostępu do zwierzęcia podejrzanego o chorobę zakaźną. Ten przepis nie zakazuje pomocy, ale zakazuje zbliżania się do zwierzęcia. W interpretacji wychodzi na to, że zakazuje także przewozu/ przemieszczania takiego zwierzęcia.
Ochrona zdrowia zwierząt oraz zwalczanie chorób zakaźnych zwierząt.
Dz.U.2023.1075 t.j. Akt obowiązujący
Wersja od: 1 stycznia 2024 r.

Art. 42. [Postępowanie w przypadku podejrzenia wystąpienia choroby zakaźnej zwierząt]
1.
2)
pozostawienia zwierząt w miejscu ich przebywania i niewprowadzania tam innych zwierząt;
3)
uniemożliwienia osobom postronnym dostępu do pomieszczeń lub miejsc, w których znajdują się zwierzęta podejrzane o zakażenie lub chorobę, lub zwłoki zwierzęce;
10)
W przypadku uzasadnionego podejrzenia choroby zakaźnej zwierząt lub jej stwierdzenia powiatowy lekarz weterynarii stosuje środki przewidziane dla zwalczania danej choroby.

Jednym z środków zwalczania choroby zakaźnej jest zakaz przemieszczania zwierząt, ze względu na ryzyko szerzenia choroby zakaźnej. Jest to decyzja, którą podejmuje lekarz odpowiedzialny za obserwację, lub Inspektor nadzorujący. BEZ jego wiedzy i pozwolenia nie wolno tego robić



Ogólnie to bardzo dużo poczytałem i zauważyłem, że:
Wielu weterynarzy się pod tym podpisuje i odmawia pomocy- opierają się wtedy o przepisy zawarte w ustawie z dnia 11 marca 2004 r. o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt, a głównie o te elementy o zapobieganiu/ zwalczaniu szerzenia zakażeń, następnie kontroli i likwidacji wykrytych chorób zakaźnych u zwierząt.

Wielu wetów odmawia pomocy ( tak jak 2 wetów tutaj odmówiło leczenia), lub jej odradza w przypadku obserwacji podejrzanego o wściekliznę, bo albo się boją, albo uznają, że potencjalne leczenie i reakcja na leczenie może mieć wpływ na zachowanie kota, a więc docelowo na sam wynik obserwacji i w ten sposób obserwacja może być nieskuteczna( m.in z tego powodu Inspektor może przedłużyć czas obserwacji z 15 do 21 dni). Część reakcji na leczenie może mieć wpływ na zwierzę i część reakcji może pasować "objawami", które w przypadku podejrzenia wścieklizny są naprawdę szerokie( po za oczywistymi), Dlatego każde planowanie leczenia należy skonsultować wcześniej z prowadzącym obserwację i uzyskać jego zgodę.

Tutaj jest cały artykuł, autorstwa LEK.WET./ BEHAWIORYSTA DAGMARA MIESZKIS-ŚWIĘCIKOWSKA, a niżej cytat z tego artykułu. Czytałem dzisiaj kilka innych o podobnym brzmieniu:

https://weterynarianews.pl/postepowanie ... -wygladac/

W czasie trwania obserwacji na właściciela zwierzęcia lub inny organ sprawujący nad nim kontrolę ( urząd gminy, urząd miasta itp.) zostaje nałożony obowiązek odpowiedniego zabezpieczenia osobnika podejrzanego i odizolowania go od innych zwierząt i ludzi . Zwierzę nie może uciec, nie może zaginąć. Poza tym w czasie wyznaczonym na obserwację zwierzęcia nie powinno przeprowadzać się na nim żadnych czynności leczniczych, zabiegów , a przede wszystkim nie wolno szczepić podejrzanego zwierzaka przeciwko wściekliźnie.



Ogólnie to o przepisach, które obowiązują w przypadku samej wścieklizny można poczytać w Rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 7 stycznia 2005 r. w sprawie zwalczania wścieklizny. Jest tam przepis, który np. zakazuje poddania zwierzęcia będącego pod obserwacją eutanazji( chyba, ze wścieklizna jest oczywista), nie wolno zwierzęcia szczepić przeciwko wściekliźnie, jest też wpis nakazujący odosobnienie zwierzęcia podejrzanego o wściekliznę. Natomiast o samym zakazie leczenia podczas obserwacji nie ma słowa, mimo to wielu lekarzy weterynarii je odradza.

W zasadzie to najlepsze rozwiązanie( w pełni zgodne z prawem) to po prostu dostać pozwolenie na wizytę w jakimś gabinecie celem podania kroplówki i innych zabiegów, a to wszystko od Lekarza powiatowego, lub od Osoby przeprowadzającej obserwację, w ten sposób można uniknąć konsekwencji i dodatkowych problemów.

Najdziwniejsze jest to, że Inspektor Weterynarii podjął decyzję o obserwacji bez wizyty i obejrzenia kota, a więc wystarczyło mu słowo wet., że podejrzenie jest zasadne.
W ogóle to formalności podczas obserwacji powinny teraz wyglądać w ten sposób:
Opiekunowi zwierzęcia będącego pod obserwacją wystawia się zaświadczenie o rozpoczęciu obserwacji, następnie - zaświadczenia cząstkowe po każdej wizycie i zawsze na koniec - zaświadczenie o zakończeniu obserwacji w kierunku wścieklizny. W teorii to zaświadczenie końcowe powinno się dostarczyć do rejonowego Sanepidu.

Damian- iza71koty

 
Posty: 1760
Od: Czw paź 31, 2019 12:51

Post » Pt lut 23, 2024 1:18 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

U mnie jak był lekarz powiatowy-powiadomiony przez szpital-to lekarz widział że kotka jest w klatce.Wytłumaczyłam że kotka jest w trakcie leczenia.I ugryzła mnie podczas podawania leku.Ale skłamałam-bo tak mi doradzili w szpitalu-że będzie lepiej.I powiedziałam ze to jest moja domowa kotka.Że wyszła na chwilę-bo mam 3 koty wychodzące i felernie wybiegła na ulice i wpadła pod skuter.Obejrzał kota-zapytał czy kot będzie wychodził-powiedziałam że już nie-obejrzał resztę kotów i sporządził protokół-gdzie napisał że nie ma podstaw do obserwacji.

Tyle że ja miałam widoczne zakażenie.Masakryczna pręga mi szła.Rękę też obejrzał.Wypytywał czy kotka często poluje.

A z kolei w szpitalu-bo najpierw poszłam do rodzinnej-myślałam że da mi zastrzyk przeciw tężcowy i antybiotyk.Ale nic nie dała -a dała skierowanie i kazała jechać do szpitala na zakażny.Wiec oni mi tam oprócz zastrzyku i antybiotyku-zrobili bardzo szczegółowe badania krwi-aby wykluczyć choroby odzwierzęce.Czekałam ponad 3 godziny na wyniki-bo lekarz by mnie nie puścił.Pomimo tego i tak szpital musiał uruchomić procedury w kierunku wścieklizny.
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31586
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt lut 23, 2024 9:40 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Ten kot nie jest PODEJRZANY O WŚCIEKLIZNĘ. Przepisy mówią o zwierzętach PODEJRZANYCH O WŚCIEKLIZNĘ. Tu takiej sytuacji nie ma że on ma cechy chorego na wściekliznę co powodowałoby że byłby on PODEJRZANY o wściekliznę. Po prostu kot musi przejść rutynową obserwację, przewidzianą dla przypadków podrapania czy pogryzienia przez zwierzę, chociaż samo nie podrapało i nie pogryzło, z powodu zranienia się weterynarza narzędziem podczas operacji. Jeśli byłby PODEJRZANY to lekarka złamałaby przepisy prawa operując takiego PODEJRZANEGO kota.

Jeśli chodzi o jakieś rady na temat postępowania z dzikimi zwierzętami to może można zadzwonić też do Nadleśnictwa.

Tu pisze że JEŚLI PODEJRZENIE JEST ZASADNE wdraża się procedurę:

cyt "Podejrzenie wścieklizny i dalsze postepowanie W przypadku objawów nasuwających podejrzenie wścieklizny bądź też znalezienia martwego zwierzęcia (np. lis, nietoperz) sprawę należy zgłosić do właściwego miejscowo powiatowego lekarza weterynarii który oceni, czy podejrzenie jest zasadne.

Należy bezwzględnie unikać kontaktu z podejrzanym zwierzęciem i nie dotykać zwłok zwierząt podejrzanych.

W przypadku uznania podejrzenia za zasadne powiatowy lekarz weterynarii wprowadza stosowne środki mające na celu stwierdzenie lub wykluczenie wścieklizny (obserwację żywego zwierzęcia lub badanie laboratoryjne martwego zwierzęcia)."

http://www.potworow.pl/asp/pl_start.asp ... ja=artykul

Doris2

 
Posty: 772
Od: Pon lut 05, 2024 13:43

Post » Pt lut 23, 2024 13:17 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Doris2 Wszystko co piszesz to to z czym się zgadzamy, jednak to jak zinterpretuje przepisy Powiatowy lekarz weterynarii i wet., która zawiniła to inna sprawa.
Ja mam takie odczucie, po tym co pisała avinnion, że tutaj brakuje dobrych chęci ze strony wetki i, że w okolicy nie ma chętnych do pomocy, bo albo fundacja nie wie jak pomóc, albo wszyscy się boją "podejrzanego" kota, albo ktoś ma alergię.
Każdy z nas w takiej sytuacji starałby się coś zrobić, tylko nie wiem, czy każdy może sobie pozwolić na konsekwencje( które tez trudno ustalić).
Wiadomo też, że w dużym mieście, gdzie masa gabinetów załatwienie czegokolwiek jest łatwiejsze.
Nikt tutaj nie może doradzić dosłownie- "co zrobić", bo tak naprawdę sytuacja nie jest standardowa. Sama obserwacja nie byłaby jakimś strasznym problemem, gdyby kot jadł. Myślę, że z takich rzeczy, którymi można by zachęcić kota do jedzenia avinnion próbowała wszystkiego.

Do 4 w nocy przeglądałem sieć i zdarzały się przypadki, w których kot nie jadł i nie pił nawet tydzień. Powodem nie tylko był stres, ale nawet źle założone szwy( lub alergia), reakcja na leki oraz infekcje po źle zabezpieczonej ranie pooperacyjnej. Z kotem, którego się zna łatwiej postępować, natomiast wolnożyjące koty mogą się zachowywać różnie. Czytałem też o przypadkach takich, że złapany dziki kocur po kastracji nie jadł, jednak powodem było to, że on wcześniej przed łapaniem już był bardzo chory, a po prostu po zabiegu dopiero pokazywały się objawy np. chorych nerek.
Właśnie dlatego Iza wszędzie pisze, że w przypadku dzikich( wolnożyjących) kotów niemal niezbędny jest gabinet, który ma doświadczenie z takimi zwierzętami i potrafi z nimi postępować,a także zachować szczególną ostrożność podczas zabiegów. Kot może być nosicielem bardzo wielu chorób zakaźnych i pasożytniczych oraz może cierpieć na różnego rodzaju choroby i weterynarz powinien takiego kota pod narkozą bardzo dobrze obejrzeć. Tutaj lekarz nie powinien być "służbistą" tylko lekarzem, któremu na dobru zwierzęcia zależy i nawet widząc problem taki wet. powinien wykazywać empatię i służyć pomocą, choćby doradzając, co można zrobić w tym przypadku, który am tutaj miejsce.

Martwi mnie, że my tutaj zasypujemy się przepisami i ich interpretacją, a tymczasem avinnion od wczoraj od. 16:50 nic nie napisała.

Jak się kocurek dzisiaj czuje? Ruszył cokolwiek? Jest jakaś poprawa?

Damian- iza71koty

 
Posty: 1760
Od: Czw paź 31, 2019 12:51

Post » Pt lut 23, 2024 14:41 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Ile można tłumaczyć, że się nie jest wielbłądem.

Bo nawet jak avinion napisze, to w tym wartkim wątku jej odpowiedź ginie.

A naciski typu -MUSISZ, POWINNAŚ są w tym przypadku chyba nie na miejscu.
Avinion ma przecież jeszcze inne obowiązki, SWOJE koty, pracę itp.

Też czekam na informacje, ale i rozumiem.

egwusia

Avatar użytkownika
 
Posty: 4885
Od: Pt paź 10, 2008 15:17
Lokalizacja: Chojnice

Post » Pt lut 23, 2024 14:51 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Przypomnę wpis ze środy
avinnion pisze:Mój bilans dnia:
Jeden kot w depresji, samobójca niejadek,
Jeden kot zarzygany z gastro fazą
Jeden kot z uszkodzoną łapką.
Zero weterynarzy którym mogłabym zaufać.

Także jutro nie będę mieć czasu dopieszczać Onx.
Zaniosłam na kolację udka w rosole, Felixa wołowego, wątróbki kurze. Zero reakcji. Wyjęłam transporter, siedzi i patrzy tępo. On może faktycznie ma wściekliznę i to są jakieś objawy?
Waleriany jeszcze nie próbowałam. Tuńczyk we wszystkich wariantach tak, wędliny tak, puszki, pasztety, pasty, kocie mleczka, kocie smaczki ciasteczka i kiełbaski, musy, makrele, kurczaka, suche tak. Z podrobów tylko wątróbki i serca.

egwusia

Avatar użytkownika
 
Posty: 4885
Od: Pt paź 10, 2008 15:17
Lokalizacja: Chojnice

Post » Pt lut 23, 2024 15:16 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

egwusia pisze:Ile można tłumaczyć, że się nie jest wielbłądem.

Bo nawet jak avinion napisze, to w tym wartkim wątku jej odpowiedź ginie.

A naciski typu -MUSISZ, POWINNAŚ są w tym przypadku chyba nie na miejscu.
Avinion ma przecież jeszcze inne obowiązki, SWOJE koty, pracę itp.

Też czekam na informacje, ale i rozumiem.

To chyba normalne, że ludzie tutaj martwią się o tego kota. Nie wiem, o jakie naciski Ci chodzi - każdy stara się jakoś pomóc, doradzić albo chociaż okazać wsparcie. Nikt też nie napisał, że nie rozumie, dlaczego avinnion się nie odzywa - wszyscy czekamy na wieści i po prostu się niepokoimy.

elmas

 
Posty: 69
Od: Wto wrz 21, 2021 9:27

Post » Pt lut 23, 2024 17:43 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Witam Wszystkich i przepraszam, że się nie odzywałam, ale wczoraj wieczorem powaliło mnie jakieś choróbsko i dopiero teraz ogarnęłam się by napisać.
Dziękuję za wszystkie rady i że czytaliście ustawy i się martwiliście, naprawdę to doceniam. Wiem, że chcecie pomóc i pomogliście. Już piszę co się u nas działo.
Więc podarowanie myszki nie pomogło. Majtałam nią pod nosem Onx ale nie wykazał zainteresowania, mimo że ja schowałam się za klatką i udawałam, że mnie tam nie ma. Potem tak jak na zdjęciu co wkleiłam zostawiłam ją tam z nadzieją, że odbierze to jako prezent. Nie pomogło. Więc zastosowałam terapię szokową. Na cztery godziny wpuściłam do garażu moje koty. One klatkę obwąchały, ale skoro ten nowy koleżka nie chciał się bawić to szybko straciły nim zainteresowanie. Co jakiś czas zaglądałam je pilnować. i przy pierwszym podejściu patrzę a Onx pierwszy raz samodzielnie opuścił transporter i siedział na nim patrząc na moje koty (tak wiem, ze właśnie złamałam ileś tam przepisów o izolacji), potem bawiliśmy się z moimi kotkami, mizialiśmy się, dwa koty się uśpiły w okolicy klatki, dwa ganiały po podłodze głośną kulkę z dzwonkiem, dwa brykały na drapaku i taki harmider był.. Wszystko przy całkowicie odsłoniętej klatce. Na koniec nakarmiłam moje koty tuż przed klatką Onx zanim je zabrałam. Wieczorem podałam chrupki, żółtko, wild freedom i ordynarnego whiskasa. Na koniec jeszcze napastowałam Onx żółtkiem, ciapiąc mu nos, łapki i podłogę w transporterze.
Rano znalazłam siusia i miękką kupkę w kuwecie! Suche zjedzone, żółtko całe zjedzone, mokre tylko wild freedom został, ale połowa zeżarta!!!!!
Kot wylizany i czyściutki.

Także wielka ulga i nie mogę opisać jak się cieszę. Co prawda z mężem uznaliśmy że jak kot nie będzie jadł to ucieknie nam zaraz po dzisiejszej inspekcji w drodze na kroplówkę, ale jeśli on będzie jadł, a mam nadzieję, ze zassało, to nawet 2 tygodnie może u nas być, skoro już jest grzeczniutki i nie szaleje robiąc sobie krzywdę w klatce. Poza tym teraz bym go nie wypuściła, bo musi nabrać sił.

Co do dzisiejszej inspekcji. Pani Dr zadzwoniła rano z pytaniem czy ona ma przyjechać. Trochę mnie zbiła z tropu, bo przecież się umawiałyśmy i mówię, ze zapraszam, a ona na to, ze to daleko jest i korki straszne. A ja na to, że o 17 korków nie będzie i my na nią czekamy. Koniec końców powiedziała, że przyjedzie w kolejną środę i piątek (nie wiem czemu tak skoro to nijak ma się do obserwacji wedle inspektoriatu), a dziś mam jej wysłać na whatsapp filmiki z kotem. No to nakręciłam cztery jak Onx patrzy w obiektyw z kontenera i wysłałam. Niestety nie odpisała, czy to wystarczy, czy jednak przyjedzie.
I jeszcze usłyszałam, że ona mi ufa więc filmiki może jej na dziś wystarczą.Taka obserwacja!

Najważniejsze, że Onx coś zjadł. Mam nadzieje, że jutro też zastanę zjedzone chociaż w części.

Jeszcze zapomniałam dodać ze wetka nawet nie zapytała czy on zaczął jeść, a jak jej powiedziałam o pastowaniu kota, to jakoś się nie przejęła jak ja to robię i czy się nie narażam przypadkiem.
Ostatnio edytowano Pt lut 23, 2024 17:52 przez avinnion, łącznie edytowano 2 razy

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

Post » Pt lut 23, 2024 17:46 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

HIP HIP HURA
:201440 :201440 :201440
:201439

egwusia

Avatar użytkownika
 
Posty: 4885
Od: Pt paź 10, 2008 15:17
Lokalizacja: Chojnice

Post » Pt lut 23, 2024 17:52 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

No, na takie wieści warto było poczekać :D
Gratuluję świetnego pomysłu :ok:

elmas

 
Posty: 69
Od: Wto wrz 21, 2021 9:27

Post » Pt lut 23, 2024 17:53 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

dziękuję Wam! Iza podpowiedziała, że u niej koty widzą jej koty i to pomaga. Dzięki Iza!

Oby teraz jutro też zeżarł.

avinnion

 
Posty: 637
Od: Pon paź 23, 2023 10:49

Post » Pt lut 23, 2024 17:55 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

:ok:

Damian- iza71koty

 
Posty: 1760
Od: Czw paź 31, 2019 12:51

Post » Pt lut 23, 2024 17:55 Re: Wyłapanie kotek do kastracji a podejrzenie wścieklizny

Cieszę się również, że wetka jakby odpuszcza.

Uwagi o zaufaniu, to dobry kierunek.
Biorąc pod uwagę, że będzie Tobie potrzebna, i że masz leczone prawidłowo przez nią (przez 5lat) problemowe kociaste. :ok:
O 20latku nie wspominając.

egwusia

Avatar użytkownika
 
Posty: 4885
Od: Pt paź 10, 2008 15:17
Lokalizacja: Chojnice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 88 gości