Fatalnie czułam sie wczoraj przez cały dzień.Nerwy i drastyczna zmiana pogody.Chyba dzisiaj musimy dokładnie przeszukać teren.Ja widziałam podczas pierwszego karmienia tylko Matkę i Kubusia.Wczoraj podczas drugiego karmienia-zaniosłam kotom do szopy takie cieplutkie posłanko.Grube.Nie wiem co to za materiał ale szyja z tego bardzo ciepłe bluzy.Poscieliłam im tą narzutę na kanapę aby było grubiej.Dzisiai znowu pada.Jest bardzo nieciawie-i mało optymistycznie.Musimy dzisiaj zanieść budkę-nowej kotce która pojawiła sie jesienia.Tej kotce wtedy przygotowałam dwie budki-przez jakis czas w nich spała-zwłaszcza jak było bardzo zimno ale potem wybrała sobie takie niezbyt fajne miejsce obok kociej szopy.Tam jest taka płyta-postawiona ukosem i ona tam śpi.Jak to zobaczyłam-to włożyłam jej tam polarowy kocyk.Wczoraj go wytrzepałam i sprawdziłam czy suchy.
Wczoraj trafił do nas calm vet.Nie wiem czy P.Mirek pojechał specjalnie -bo twierdził że nie ma tam spraw do załatwiania.Ale to taki Człowiek -że jak sie wali i pali-to góry przenieść potrafi Od razu dałam Szarusiowi jedną kapsułkę.A potem dwie po kolacji.Wydaje mi się że w nocy spał.Bo długo wieczorem siedziałam i nic się nie działo.I wydaje mi się dzisiaj wyspany w końcu.Nie ma tego nerwowego wytrzeszczu oczu.Dałam mu rano kapsulkę.
Oj Dziewczyny -jak nie koty to ptaki.Miałam akcję z mewą.Młodziutka-śliczna. Jedna z tych co karmię. Miałam już iść do Bazia i widzę po placu-mewa chodzi.Ciągnie skrzydełkiem.Dowiedziałam sie gdzie trzeba szukać ratunku.Zadzwoniłam do Zwierzogrodu(fundacja)- to nie pierwsza ranna mewa dzisiaj.Lekarka pouczyła żeby narzucił coś i zapakować.Przywieżć do 17.00.Poszłam do niej z kontenerkiem.Musiałam za wszelką cenę doprowadzić- aby oddaliła się dużo dalej.Chodziła po placu przy ulicy.Biegała mega szybko-tylko nie mogła pofrunać.Zagoniłam ją w miejsce gdzie wysypuję dzikom.Trwało to chwilę bo pofrunać nie mogła a chciała sie ratować za wszelką cene.Choć wiem ze mnie poznała.Zmeczona stanęła na chwilę i otwarła dziobek-zakrzeczała głośno.Narzuciłam kocyk i przyniosłam do domu.Juz na rekach była bardzo grzeczna-jakby wiedziała ze nie chce niczego złego dla niej.
Włożyłam ją do konterka z tym kocykiem i musi poczekać dwie godzinki na P.Mirka.Obiecał zawieżć ja do Wielgowa-tam jest Zwierzogród.
Jak wiecie jestem dociekliwa a jakby nie było to mewa pod moja opieką.Zadzwoniłam i powiedziałam Lekarce ze mewa złapana-czeka i za dwie godziny przyjedzie.Jest młodziutka-bardzo żwawa ale skrzydło wygląda paskudnie.Krew sie polała i całe wisi.Pytam co z takim ptakiem-bo niestety nie ma możliwości się dowiedzieć potem.Dziennie przyjmuja ok.1000 zwierzat wszelkiej maści.
Taka mewa-jeśli nie ma złamanego kręgosłupa a ta na pewno nie ma.Wiem bo w ub.roku mielismy właśnie taka dużo wiekszą ze złamanym-to albo ma składane skrzydło i po wyleczeniu jest wypuszczana.Albo jeśli po złożeniu-skrzydło nie funkcjonuje prawidłowo zostaje wypuszczona na ich ogrodzonym terenie z innymi mewami i tak juz spędza resztę życia.Podobnie jeśli skrzydełko trzeba amputować.Nasza mewa jest silna młodziutka-mam nadzieję ze wszystko będzie ok.Tylko nie wiem czy do nas wróci.....
iza71koty pisze:Wczoraj trafił do nas calm vet.Nie wiem czy P.Mirek pojechał specjalnie -bo twierdził że nie ma tam spraw do załatwiania.Ale to taki Człowiek -że jak sie wali i pali-to góry przenieść potrafi Od razu dałam Szarusiowi jedną kapsułkę.A potem dwie po kolacji.Wydaje mi się że w nocy spał.Bo długo wieczorem siedziałam i nic się nie działo.I wydaje mi się dzisiaj wyspany w końcu.Nie ma tego nerwowego wytrzeszczu oczu.Dałam mu rano kapsulkę.
Pojechała o 13.00.Powiedziałam jej-że jak da radę-to niech wraca do nas Bardzo się ożywiła na zewnątrz.Chciała koniecznie opuścić kontenerek.Dziubek wystawiała.
aga66 pisze:Uwielbiam mewy. Kojarzą mi się z wakacjami nad morzem, choć teraz w miastach jest ich bardzo dużo. Wyzdrowieje i wróci, przecież jej nakazałaś
Zapytam jutro-gdzie oni te mewy wypuszczają po wyzdrowieniu.Nasza-chyba będzie latać. Lekarz powiedział -że skrzydło jest do uratowania.
Miałam to wcześniej napisać i wyleciało mi z głowy.Do tego od kilku dni kiepsko sie czuję.Jestem mocno przeziębiona.Codziennie myślę o Bubie.....Widzę że w tym poście pożegnalnym wklejone są zdjęcia Madrusi z 19 września.Zastanowiło mnie to i sprawdziłam-bo ona sie taka szczuplutka tutaj wydaje.Tymczasem ona była ładnie odkarmiona i tłusciutka.Ledwo ją z budki wyjełam.Myślałam ze da radę.Przetrwa.Tutaj na wątku jest post z 5 grudnia.Widać ze kotka była masywna.Wkleję to zdjecie dla porównania.
Niestety wczoraj nie widzieliśmy kociaków.Był tylko Kuba i Węgielek.Nie było też możliwosci wejsć i szukać.I nie chodzi o to ze padało a Damiana napiernicza noga.Znowu mamy podtopienie.Ten teren również wczoraj -był mocno zalany.Udało mi się sprawdzić tylko szopę.
Nie wiem czy kot-którego karmie na bagnach zdołał dotrzeć w jakis sposób do jedzenia.Przedwczoraj wody było duzo mniej.Damian przyniósł mu długa belkę-żeby zrobić pomost.Którym się dostał do miski.Ale wczoraj było tragicznie.Kota nie widziałam.Zostawiłam jedzenie w dwóch miejscach.
Maciuś ['], Kubuś ['], Filemon ['], Pimpuś ['], Maksiu ['], Nikitka ['], Tosia ['], Filip ['], Ina ['], Zoja ['] kiedyś się spotkamy To i owo na dług u weta - viewtopic.php?f=20&t=216152