Dziękuję za trzymanie kciuków! My już po. Pakowanie bez problemu, więcej mojego stresu w tym. Transporter w foli i trytytkach i na dodatek w torbie Ikea
Sama kastracja z przygodami. Podobno kota nie chciała się uśpić. Dwa razy znieczulali (to maleństwo jest) a ona im dyla dała ze stołu i uciekła za lodówkę. No i tam zasnęła. A dziś tylko pani doktor i rejestratorka i biedne we dwie tą dużą lodówkę przesuwały. Jak już kote wydobyły, zaspane, upocone to się kota obudziła i śmigała po gabinecie. Podobno mocno walczyła. Doktor w pelnym szoku, więc znowu usypiali. Sam zabieg ok, ale przy wydaniu się dowiedziałam, że ktoś jej dawał provere bo macica charakterystyczna.
No i zagwozdka komu kota zapitolilam skoro ona dzika? Ja tu nie bardzo sąsiadów znam, chyba będę po domach chodzić, robić za akwizytora żeby tego świństwa nie dawali tylko pozwolili mi kastrować. No i boję się o moje zaprzyjaźnione koty. Wiadomo gdzie one jedzą poza moim rejonem?
Kota już w domu, tzn garażu. Siusiek na podkładzie i w polarach, wywaliłam, teraz śpi na poduszce grzejnej w transporterze. Ale ledwo ja wpakowałam to ruszyla w objazd po ścianach, suficie i odpadła z niego na plecy, wprost do kuwety. No i zaś poligon, a specjalnie dla niej wysprzątalam

.
Wieczorem teraz sius w kuwecie. Dałam trochę kurczaka. Rzuciła się jak dzika
Oby tylko powikłań nie było. Wetka kazała trzymać ją 5-7 dni. Zabezpieczyła convenia, p zapalnymi i p bólowymi. Do domu dostałam jeszcze p bólowe do karmy