
Kicia jest bardzo konsekwentna.
Czy muszę pisać, że po rozsilikonowaniu dwóch okien w pokojach zrobiła to samo z oknem kuchennym?

Kicia jest bardzo grzeczna.
Cichutko i w skupieniu towarzyszy mi w pracach kuchennych. Nie przeszkadza zupełnie, a jedynie obserwuje.
Wczoraj kroiłam pierś kurczaka na gulasz i... zaryzykowałam: maleńki kawałek surowego kurczaka włożyłam do kociej miseczki.
Celinka zjadła zaciekawiona, a ja zaczęłam czekać na efekt.

Efekt nastąpił przed szóstą rano, gdy kicia znów zaczęła - z sobie tylko wiadomych powodów - drapać narożnik framugi w kuchennym oknie. No i swoim zadkiem zrzuciła z parapetu moje różne durnostójki, robiąc raban i tłukąc szklane naczynko. Ona się wystraszyła, a ja miałam sprzątanie o świcie.

Drugi efekt nastąpił o ósmej, gdy kicia poszła do kuwety. Jako porządna kicia nie chciała sobie zabrudzić futerka podczas zagrzebywania urobku, więc prawdopodobnie stanęła na brzegu kuwety, przeważyła ją, po czym puściła i kuweta zrobiła łup! Połowa żwirku - w tym urobek - znalazły się na podłodze łazienki, malowniczo rozsypane. I znów kicia się wystraszyła, a ja miałam sprzątanie.

Celinka to bardzo grzeczny i kochany kotek. Naprawdę. Poza momentami, kiedy się nie nudzimy.
