Popełniłam w czwartek zupę pomidorową. Nawet super smaczna się okazała. Do tego makaron też się udał. Znaczy się udało się kupić promocyjny z ...kardamonem

Okazał się być smaczny i szybko gotujący. Gar w połowie został zeżarty z mety więc dorobiłam pulpety w sosie na obiadek rodzinny na kolejny dzionek. Mieliśmy być wszyscy w domu więc fajnie zjeść coś smacznego

Resztkę pomidorówki upchałam w lodówce by w upał nie zepsuła się.
Byliśmy na zakupach. Wiadomo nerki i wątróbkę trzeba kupić by dzikunki miały co jeść. Do tego jakieś żywności dla ludzi. Takie drobiazgi jak wędlina, pomidory na surówkę, chlebek...Tak to zrobione przy okazji.
Pani za ladą widząc Janusza już oczami przewracała. Jednak nie dziś. Szeroki uśmiech jarzył się od progu

. Czemu? Ano temu ,że facet ostatnio uparł się na smalczyk własnego topienia. I każda wizyta "w nerkach" kończyła się pytaniem
a ma pani dla mnie słoninkę grubą na smalcyk?. Pani z reguły nie miała. Do tego dnia. Radośnie okazała płat grubawej słoniny ,która została zakupiona. Po przyjściu do domu TŻ zajął się rozpakunkiem żarła i upchaniem w lodówce. Ja zajęłam się resztą. I tutaj był błąd.
Gdy wstawiłam ziemniaki i chciałam wyjąć pomidory na surówkę okazało się ,że w szufladzie lodówki jest ściśnięte wsio na siłę. A na upchanych pomidorach leży ...słoninka na smalcyk

Zaznaczę tylko ,że pomidory nie wytrzymały tego luksusu i pękły co bardziej wrażliwe

By dostać się do reszty musiałam ją"na smalcyk" wyjąć . Com zrobiła kładąc ją na garze z pulpetami stojącym na powyższej półce. Zarejestrowałam, że w szufladę coś trafiło. Pozbierałam, postawiłam na powrót (nawet przykrywkę umieściłam na miejscu

) i ...dopiero zajarzyłam,że to garnek z pomidorówką był.

Ucho od torebki zahaczyło uchwyt i wszystko jebutnęło

do środka . Qrw* jak ja się wydarłam. Wszystko było pomarańczowe. Wędlina, ser żółty, kiełbasa, marchewki i pietruszka, serki topione, papryka... I co tam jeszcze było

Bo facet wsio wpakował w jedno miejsce tworząc gustowną piramidę. No wiadomo, ma się wszystko zmieścić! Zawsze jest z tego dumny, że taki w miejscu oszczędny.

Zerknęłam uważniej w środek, a tam po wszystkim spływała gęsta, esencjonalna zupina

zbierając się w kałużę na samym dnie.
Dostało się zupie, słoninie, Januszowi, smalcykowi... Wszystkim świętym i całemu światu. Koty przezornie spierniczyły i nawet nosa nie wyściubiły.
Poszła cała rola ręczników papierowych. Mycia, czyszczenia i reszty uprzątania było od cholery.

Potem jeszcze mycie opakowania lodówki, blaty, fronty, podłoga...
No , zupy nie ma. Szuflada czysta. Słonina stopiona. Smalcyk, okupiony takim trudem, jest