Mała wczoraj była u weta. Okazało się że ma 7 tyg., waży 1 kg i jest nadzwyczaj czysta jak na dzikiego Kociusia, bo ani pchełek ani świerzbowca, ani nic w tym stylu na szczęście nie znaleziono. Żadnych objawów choróbek narazie nie stwierdzono. Uszka wyczyszczono, pastę na odrobaczenie podano i znalazła się u mnie
Perypetie Małej Trikolorki po pierwszej nocy socjalizowania :
* cały czas wojuje z Moją Tośką, ale chyba to uwielbiają bo jak tylko jedna gdzieś idzie to druga zaraz za Nią; Mała gdy nie widzi Tośki albo nie może się dostać w miejsce gdzie Tośka przebywa (bo nie skacze Maleństwo jeszcze za bardzo

) płakusia strasznie
* w nocy popłakiwała troszkę za Mamą
* wczoraj wieczorem i dziś o 4.00 sama weszła do kuwetki zrobiła siusiu i wyszła

całkiem zdolna
* z kupką troszkę gorzej, zrobiła na dywanie (o 4.05

) a do tego z robaczkami niestety
* apetyt dopisuje
* niestety nie reaguje w ogóle na człowieka

ani na kicianie, ani na wołanie nie reaguje; można ją wziąć na ręcę ale mizianie jej nie interesuje

; Mam nadzieję że to się zmieni i zaufa mi troszkę.
Mam jeszcze parę pytań, może śmiesznych, odnośnie tych robaczków, bo w sumie nic nie wiem na ten temat (Tośka odrobaczana była 2 razy i robaków nie było). Czy one po wydaleniu są żywe? Czy takie jednorazowe odrobaczenie (po drugie za swa tygodnie) jest w miarę skuteczne? Jaka jest szansa na to że Tośka podłapie robaka i czy odrobaczyć ją po odejściu koleżanki czy może wcześniej czy teraz czy w ogóle? (Zaznaczam że narazie ich jedyny kontakt polega na uderzaniu się łapkami, żadnego obwąchiwania pod ogonkiem czy wylizywania futerka nie było)