W Lesie Teutoburskim nie zdarzyło mi się być, ale ze złymi geniuszami chyba parę razy się spotkałam. Np. w Kletnie i paru innych miejscach na Dolnym Śląsku (choć Dolny Śląsk uwielbiam, spędziłam tam kilka wspaniałych urlopów i chętnie się jeszcze wybiorę). Innym takim miejscem było Pitigliano w Toskanii. Miasteczko przepięknie położone na skalnym urwisku, pełne uroczych zaułków, nic, tylko fotografować. A pozostawiło we mnie jakieś ogromne uczucie smutku. Nawet koty tam były smutne i schorowane. Nie było to dobre miejsce do życia.
Nesactium chyba podobałoby mi się nawet wypalone słońcem.
