Kiedyś, dawno temu, byłam już na forum, ale to było naprawdę dawno

Powinnam zamieścić ten post może w wątku o trudnych dokoceniach, ale tam chyba niezbyt aktywnie... No i są czynniki dodatkowe.
Od początku. Jest kocurek, rezydent, jednooki, młody, kastrat, złoty kot dosłownie, cierpliwy, kochany, przylepny. Lubił się zawsze z innymi kotami. Zero dominującego charakteru.
No i jest kotka, efekt chęci zapewnienia jej domu, jemu towarzystwa, młoda (ok. 7 miesięcy), wychowana od miesięcznego mniej więcej oseska po potrąceniu, zgarnięta z ulicy - w domu, w którym ostatecznie zostać nie mogła (wg deklaracji, z powodów lokalowych). Niedowidząca, podobno po wypadku, oczy są na miejscu, ale źrenice stale rozszerzone, więc odklejona siatkówka (?). Jest u mnie od miesiąca, zgłębiamy tematy.
Wg deklaracji ciekawa innych kotów, przyjazna, spokojna. W praktyce średnio ufna, mało zainteresowana ludźmi, ale OK, nie w tym nawet problem, różnie bywa.
W domu, pierwsze co zrobiła, wysiusiała się na fotel. Potem na drugi. Zmieniłam żwirek na inny, ustawiłam inaczej kuwetę, przeniosłam ją tam, gdy znów się "zasadzała", zgarnęłam żwirkiem trochę moczu z fotela, ok, załatwiła się tam. Niestety, siusianie na fotele i dywaniki jej nie minęło (nie wszystkie, dywanika w łazience nie obsiusia, ubrań na podłodze nie obsiusia, a nagle drugi dywanik w łazience już tak (dywaniki na podobnym poziomie zwiedzania przez rezydenta, powiedzmy), więc egzystujemy z podkładami chłonnymi i przeszkodami uniemożliwiającymi wspięcie się do sikania.
Uprzedzam pytania: mocz zbadany. Zrobione USG pęcherza. Zbadana krew i wykluczona cukrzyca, nerki. Choroby wirusowe - ujemny wynik. Wątroba i tak dalej, również w porządku. Jeszcze niekastrowana, bo nie było pierwszej rui. Szczepiona, odrobaczona.
Ale kotka sika jak smok. I pije jak smok. Co godzinę, dwie, prosi o pół szklanki wody (!!). Kotka 4 kg. Zużycie żwirku - 5 litrów potrafi zużyć w 3 dni. Apetyt na normalnym poziomie.
Jest śmiała, nawet bardzo, gdybym nie wiedziała o problemach ze wzrokiem, to nie pomyślałabym - "dostrzega" plamkę na białej ścianie. Mało dotykalska, na początku agresywna, ale i tak jest już lepiej, przynajmniej ze mną, mój partner średnio na jeża, ale on też jest nieśmiały w stosunku do kotów, lubi, ale nigdy w życiu nie miał w domu zwierząt, a chłop czwarty krzyżyk na karku, można zrozumieć nieśmiałość. Z rezydentem kocurkiem dogaduje się dobrze, bo tamten jest kontaktowy, słodki i przewidywalny.
No i clou, stosunki młodej z rezydentem. Na razie ich izolujemy, bo mowa jej ciała jest dla mnie kompletną zagadką, zarówno w stosunku do ludzi, jak i do niego. On jej szuka(ł), pomiaukuje pod drzwiami jej pokoju, ona pod jego drzwi też podchodzi. Kiedy doszło do spotkań (po odpowiednim czasie i "obserwacji" węchowej na odległość), po dwóch sekundach wąchania skoczyła do niego z łapami, ale nie bijąc, nie drapiąc, tylko zawieszając mu się na szyi, jak do siłowania. Bez wokalizacji, bez syczenia. On jakby się wycofywał, jakby denerwował, stresował, nie reagował w żaden zdecydowany sposób, więc po chwili takiego obejmowania i mocowania przerywałam spotkania. Ona pobudzona bardzo, ale szybko się uspokajała, przynajmniej pozornie, on wycofany, ale potem biegł pod jej drzwi. Bardzo dawno już nie łączyłam kotów, bardzo, więc trochę gubi mi się instynkt - czy to mogła być agresja, czy źle mi się wydaje i niepotrzebnie ich rozdzielałam? Wiadomo, że nikt nie powie mi tego na sto procent bez zobaczenia kotów, ale może choć jakaś opinia, podpowiedź, będę wdzięczna. W tej chwili nie wiem, czy kotka jest silnie terytorialna i próbuje agresji, czy to jednak może być zabawa. Oczywiście jakiekolwiek ruchy zmierzające do znalezienia jej innego domu są ostatecznością, próbuję wszystkiego, w związku z posikiwaniem i rzucaniem się także na nas na początku w kontakcie jest Feliway, nieco rozluźniło to kotkę w stosunku do mnie (wyłącznie), ale reszta zachowania bez większych zmian.
Dziękuję z góry i proszę o łagodne potraktowanie, bo i tak jestem zestresowana sytuacją i wyrzucam sobie, że uwierzyłam w zapewnienia poprzedniej opiekunki kotki, iż jest łagodna i zainteresowana innymi kotami oraz ludźmi... No i szkoda mi w tym wszystkim przecież najbardziej kotów, które nie rozumieją, o co chodzi z tym cyrkiem.