Ponad miesiąc temu moja kotka Oriana miała problem z wysikaniem się. Co rusz latała do kuwety, bez skutku. Natychmiast pojechaliśmy do weterynarza, dostała leki, antybiotyk. Potem już nic się nie działo, sika normalnie, ale wyniki się nie poprawiły, antybiotyk nie działał. Weterynarz wprowadził inny, wyniki na pewien czas istotnie się poprawiły, ale potem znowu pogorszyły. W między czasie była próba leczenia Furaginą, Fitolizyną - bez poprawy. Próba wprowadzenia trzeciego antybiotyku to była masakra. Jest gorzki w smaku i po samym spróbowaniu Ori zaczęła wymiotować. Z zastrzykami też ciężko, są bolesne, a wizyty w gabinecie są dla niej wybitnie stresujące. Ten kot ma duszę na ogonie, od maleńkości boi się własnego cienia i wspólnie z weterynarzem zdecydowaliśmy, że na razie odpuścimy jej antybiotyk i spróbujemy jeszcze Urosept. Bierze go już 10 dni, do tego Kalmwet żeby ją wyciszyć i uspokoić. Do tego dostaje specjalistyczną karmę Urynary (suchą i morką), a posiłki są z dużą ilością wody, tak że to bardziej zupa niż danie. Na dniach idę ponownie zbadać jej mocz, ale już się boję.
Czy ktoś miał podobną sytuację? Żeby infekcja nie reagowała na żaden antybiotyk? Co jeszcze mogę zrobić, żeby jej pomóc?