Ina92 pisze:Co robisz z ataki swojego psiaka? Podajesz mu coś?
Mojego psa konsultował wet ze "starej szkoły" , i to dopiero w czasie silnego drgawkowego ataku trwającego prawie dobę, z krótkimi przerwami. Podał wtedy różne leki + do domu wlewkę z relanium i nic nie działało, omal nie przedawkowałam .. ale patrząc na cierpiącego psa myślałam już dosłownie o skróceniu jego cierpienia, bo bałam się, że to się nigdy nie skończy . To była najtrudniejsza doba w moim życiu jeśli chodzi o zwierzaki. Rzadko panikuję, a wtedy byłam wyjącym wrakiem człowieka.
Gumisiowi przeszło, kolejny dzień miał jeszcze zapowiedzi ataków (u niego charakterystyczne było tu drżenie brody) , ale wspólnymi siłami (już bez relanium) to wyciszaliśmy. Lekarz na moje pytanie "co robić panie doktorze, jak i gdzie zaczynać diagnostykę" , wyśmiał mnie - dosłownie, nie w przenośni. Roześmiał mi się w twarz mówiąc " nie wie pani jak trudne, niebezpieczne i często donikąd prowadzące bywa wykrycie przyczyny padaczki" (ja oczywiście pomyślałam.. wariat, nie ma co dyskutować, z innym spróbuję) , ale przemyślałam, przegadałam z kim mogłam i... poszłam jego drogą. Przez tydzień pies dostawał leki, później stopniowo kazał mi je odstawiać i obserwować. Gdyby ataki się pojawiały używać wlewki z relanium i zgłosić do innego weta (ten był na emeryturze, przyjął nas bardzo awaryjnie, jako jedyny odebrał w weekend). Na szczęście się już nigdy taki straszny nie powtórzył. Leki odstawione, relanium kurzy się w szufladzie, ataki raz na rok, króciutkie , łagodne . Nie ma to wpływu na jego życie.
Różnica polega jednak na tym, że mój psiak dostał pierwszego ataku mając z lat 14, więc już nie najmłodszy. Gdyby całe życie przed nim było,gdyby ataki albo ich częstotliwość się nasilały to zapewne jakąś diagnostykę wykluczającą bym robiła (ale tylko nie męczącą psa) . Póki co jednak nie żałuję, że posłuchałam tego weterynarza i pozostałam przy obserwacjach.
Mój szczęśliwy siedemnastolatek
