Nie mam siły pisać, wróciłam z kliniki. Pasio w szpitalu, pod tlenem, stan się nie poprawia. Właśnie dowiozłam jeszcze insulinę, saszetki, miski...Jest bardzo źle. Zrobili wyniki krwi, kreatynina skoczyła przez dwa tygodnie z 4 do siedmiu, mocznik też w górę. Wszystko źle, wszystko. Paś w każdej chwili może niestety odejść, jestem pod telefonem. Wdrożono dodatkowy antybiotyk, kroplówki, rokowania złe.
Szanse na to, że z tego wyjdzie są praktycznie zerowe. Za dużo wszystkiego na raz, źle, źle, źle.
Musiałam Pasia zawieźć do kliniki, w domu zaczynał się dusić, ledwo oddychał
I został. Tam może jest jakaś minimalna szansa.
W domu już pusto. My tu, Paś tam...