tabo10 pisze:Ale wcale nie musi tak być! Dlaczego nie miałoby się zmienić? Jeśli tylko TY będziesz bardzo chciała ,to się zmieni. I owszem! Dobrze, że piszesz. Ale musisz też działać.
Bardzo chcę, żeby koty zniknęły z działek, żebym nie musiała się martwić, że nie widzę jakiegoś od dłuższego czasu i żebym nie zastanawiała się, czy po prostu się z nim rozmijam, czy już nie żyje. Nie wiem tylko jak mam działać żeby je gdzieś upchnąć.
Ale po kolei:
tabo10 pisze:A kto według Ciebie ma się zająć (i zapłacić za wywóz) TWOJĄ działką i porządkowaniem pozostałości po Twojej chorej Mamie,która je tam nagromadziła? Z powodu najprawdopodobniej zbieractwa, na które cierpiała,a nie złośliwości i robienia komukolwiek wbrew.
Tak, to zbieractwo i dodatkowe problemy których nie chcę tu wymieniać.
Nie chcę żeby mi ktoś płacił za wywóz śmieci ani za sprzątanie, chcę tylko żeby było jasne, że jestem świadoma kosztów które się z tym wiążą i na które mnie nie stać.
tabo10 pisze:. TY musisz zacząć działać. Wybacz, ale brak czasu to wymówka przedszkolaka. Przez 2 lata nawet gdybyś wywoziła tylko jeden worek ZA KAŻDYM razem idąc karmić koty, już wszystko by zniknęło. Worek można by wyrzucać do śmietnika, po prostu. Za darmo. My tak wówczas robiliśmy. Możesz go wieźć na wózku zakupowym,bo to ciężar.
Nie mam czasu. Jeżdżę tam między jedną pracą a drugą, po drodze już nie wracam do domu. Nie mieszkam w Chylicach tylko w Piasecznie. Nie mam samochodu, jestem uzależniona od autobusów. Jeśli któryś mi ucieknie, rozjeżdża mi się cały grafik. Nie mogę też jechać śmierdząc syfem którym mogę się przy okazji ubrudzić. Tam nie ma bieżącej wody ani prądu, nie miałabym jak się umyć.
Płacę opłatę roczną za działkę (w tym za korzystanie ze śmietnika) ale usłyszałam, że mam wynająć kontener a nie zapakować cały śmietnik swoimi śmieciami, inaczej obciążą mnie dodatkowymi kosztami. Nie mam pieniędzy na dodatkowe koszty.
tabo10 pisze:Żeby było szybciej należałoby wynająć kontener i skorzystać z fizycznej pomocy,którą Ci np.kiedyś Madie oferowała,dlaczego to wówczas nie wyszło?
Nie wyszło ponieważ nie potrafię przypomnieć się komuś ze swoją sprawą. Nie nie chcę - nie potrafię. Mam Aspergera i nie wiem kiedy i jak do kogoś napisać, to nie jest kwestia niechcenia. Nie potrafię też nikogo zagadnąć jeśli nie mam dokładnego planu co mam mówić, nie potrafię prowadzić rozmowy z ludźmi - to jak niepełnosprawność, tylko psychiczna. Nie mogę mieć żadnej terapii bo tego się nie leczy, nie mogę zmienić tego w jaki sposób funkcjonuje mój mózg.
tabo10 pisze:Obawiam się,że jednak Ty też możesz mieć problem . Skoro Ci nie bardzo ten bałagan przeszkadza i tkwisz w tym tyle czasu.
Kto powiedział że mi to nie przeszkadza? I jak to tkwię, przecież tam nie mieszkam.
tabo10 pisze: Znajdując różne wymówki,by nie zająć się tematem. Tym bardziej potrzebujesz pomocy, sama sobie nie poradzisz, ale musisz załatwić kontener na śmieci, bo nikt nie będzie jeździł i wywoził Ci śmieci po woreczku. A może kogoś do porządków udało by się jeszcze skrzyknąć.
Kwestia skrzyknięcia kogoś jest chyba wyjaśniona powyżej, ale jeśli nie, to jeszcze raz: nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Po prostu, nie umiem tego, nie wiem co mówić i jak. Sądzę że da się to poznać po moich postach, mam wrażenie, że zawsze piszę nie tak i nie potrafię wyrazić swoich myśli. Nie widzę tego żebym jakimś cudem stała się "normalna" i potrafiła znaleźć ludzi którzy zechcą mi pomóc z grzebaniem się w śmieciach.
Co do kontenera - nie stać mnie na to teraz. Praktycznie nie stać mnie na nic ( z powodów których nie będę tu wypisywać), mam na koncie 3zł do końca miesiąca, nie mam miejsca w budżecie na kontener. Nie mam dodatkowych pieniędzy, a jeśli bym miała przeznaczyła bym je na karmę, nie na kontener.
tabo10 pisze:Spróbuj sobie przetłumaczyć ,że jeśli nie dla siebie,robisz to dla kotów. Bo rzeczywiście działkę mogą Ci odebrać i wtedy koty stracą miejsce bytowania. Tak im napewno nie pomożesz!
Jestem upośledzona ale nie aż tak. Rozpisałam sobie plan rozmowy i rozmawiałam z zarządem działek, na razie jest ok, po tym jak usunęłam najgorsze.
tabo10 pisze: Pamiętaj też,że koty są czyste,a łażenie wśród takiego syfu,to dla nich też trudne!To też forma znęcania się:(przetrzymywanie ich w takich warunkach.
Nikt ich nigdzie nie przetrzymuje, chodzą gdzie chcą, tam tylko jedzą lub śpią w budkach. Trudno, jeśli się znęcam to muszę wziąć to na swoje sumienie, w ostatecznym rozrachunku pewnie wolą moje znęcanie się podawaniem im żarcia na tej działce niż gdybym zrezygnowała z tego znęcania się.
tabo10 pisze:Niech da Ci to kopa do działań. Poza tym jak uporządkujesz teren działki,koty i Ty jako kociara też będziecie inaczej postrzegani przez innych działkowców.
Nie obchodzi mnie co myślą o mnie ludzie,ale fakt, kotom może to pomóc. Próbuję wybierać śmieci kiedy mam czas i wiem że zdążę na autobus, ale tego praktycznie nie widać. Do tego co jakiś czas ktoś wrzuca tam jakieś kości czy śmieci, ludzie się przyzwyczaili bo i tak spada to na mnie.
tabo10 pisze:Ludzie często obwiniają koty za brud i smród. A to przecież nieprawda. Nie koty śmierdzą i śmiecą,ale karmiciele nie dbają o otoczenie.
Nie do końca się zgodzę. Ludziom przeszkadza kiedy koty załatwiają się na ich działkach, z tego powodu już tam kiedyś były trute (to było przed pojawieniem się mojej mamy na działkach więc nie miał na to wpływu jej syf).
tabo10 pisze:Ja zawsze staram się mieć porządek w miejscu karmienia,wymieniam miski na czyste non stop,zbieram wszystko wokół (nawet porozrzucane przez pijaków butelki i puszki),by nie było najmniejszych powodów zwalania "na koty". Zawsze mam ze sobą rękawiczki jednorazowe i worek na śmieci. Jak wszystko ma ręce i nogi, łatwiej zaakceptować koty,których większość ludzi i tak nie lubi i tępi.
Zawsze podaję karmę do czystych misek, przywożę czyste, zabieram brudne. Zabieram puste puszki i wyrzucam do kosza na przystanku. Nie mam możliwości wpakowania do tego kosza jeszcze jakiegoś wora z działki bo się tam nie zmieści.
tabo10 pisze:Możesz to zmienić. TY. Nie musisz mieć mega siły przebicia. Wystaczy, że się bardziej zaangażujesz i zaczniesz działać. A nie mówić, że na pewno się nie uda. Uda się!
To super, bo nie mam żadnej siły przebicia. Ani w ogóle żadnej siły, do niczego, nawet do życia. Nie mam czasu na zaangażowanie, nie mam też siły. Z wyczerpania zasypiam gdy tylko położę się do łóżka, tylko po to by obudzić się po 3 godzinach bo ze stresu nie mogę spać, mimo leków.
tabo10 pisze:Kolejny problem,to karma. Próbowałaś dostać ją od gminy tamtejszego obszaru? Wydziały Ochrony Środowiska dają talony na karmę. Masz taki? Korzystałaś kiedyś?
Dostałam raz karmę ze Straży Miejskiej. 8 kg suchej karmy marki Lewiatan. Koty nie chciały tego jeść, to nie pachniało w ogóle, leżało w miskach i tyle. Nic innego SM nie oferuje. Ta karma to była cała pomoc na dany rok, tak mi powiedział Pan ze Straży który się tym zajmuje.
tabo10 pisze:W fundacji,która kiedyś zabrała jakieś koty stamtąd też możesz się przypomnieć i prosić o karmę. Założyć nową zbiórkę.
Nie mogę. Nikt mi tego nie przywiezie (ta fundacja już nie wyjeżdża poza swój teren bo stracili samochód), nie mam samochodu, nie znam Warszawy żeby dojechać komunikacją miejską, nie dysponuję tyloma godzinami w ciągu dnia żebym mogła gdzieś pojechać. No chyba że w nocy. Zresztą nikt nie ma luźnych funduszy na dodatkowe koty do wykarmienia.
Co za różnica czy ta zbiórka, czy inna?
tabo10 pisze:Zdjęcia musisz zrobić. Teraz szybko robi się ciemno,ale za chwilę będzie jaśniej. Bez udokumentowania sytuacji jak ktoś ma pomóc tamtym kotom?
Co do zdjęć - mam problem z robieniem zdjęć, zazwyczaj jest już ciemno kiedy pokazują się koty. Do tego trzęsą mi się ręce, od stresu, od leków, z braku snu, trudno powiedzieć, dość, że zdjęcia wyglądają zazwyczaj jakby robił je ktoś z Parkinsonem.
Zresztą na wydarzeniu wrzucam jakieś zdjęcia, jeśli akurat uda mi się jakieś zrobić.
tabo10 pisze:Piszesz,że koty nie powinny tam być. Ale są. I nie bardzo jest szansa na zabranie dzikunów. Z tymi,które rokują bym powalczyła. Pooswajała,może zabrała do domu,popytała o miejsce w fundacjach i szukała DS. Inaczej się nie da. Po prostu.
Nie mam możliwości zabrania kotów do siebie. Nie mam miejsca.
Wszystkie te koty rokują, wszystkie były wyrzucone na działki, znają człowieka, teraz dziczeją ale ba pewno kiedyś były czyjeś.
tabo10 pisze:Głowa do góry! Będzie dobrze

. Uwierz w to! I zacznij działać. W któryś z weekendów mogę Ci pomóc. Tylko zrób podstawy o których napisałam (zamów kontener albo może taki mniejszy/tańszy worek jaki zamawia się przy remontach).
Boże... Nie wiem jak to skomentować. Nic nie będzie dobrze, ale stan działki to w tym momencie najmniejszy z moich problemów. Ale dziękuję za propozycję.