Katarzynka01 pisze:Maczkowa (sorry za mimowolne wywołanie do tablicy) zna Twój wątek świetnie, ma z Tobą i z działkowymi kotami kontakty.
Sprawa nie do końca jest bezprzedmiotowa, bo takie uwagi generalnie rzutują na ocenę działania Marzeny w temacie działkowych.
Katarzyna- ja znam wątek, bo go czytam i staram się zapamiętywać, tak ten, jak poprzedni zaczęłam w jakimś momencie. Bez jego czytania nie wiedziałabym nic i nie oczekiwała, że ta wiedza na mnie skądś spłynie.
Owszem, byłam na działkach 3-4 razy w okresie półtora roku- jak i 1 raz przyjechałam, gdy była tam Marzena, żeby mi wszystko pokazała, jak również pokazała koty, więc je trochę po imionach identyfikuję. Więc pewnie łatwiej mi zrozumieć pewne uwagi,ale nadal- źródłem mojej wiedzy jest to, do czego każdy forumowicz ma dostęp.
Natomiast nie jest tak, że my jesteśmy w nie wiadomo jakich kontaktach, teraz, gdy chodziło o Tośka, sterylki teamu B i młodych Tosi, którą znam, wymieniałyśmy więcej uwag dotyczących terminów, sposobu pokrycia kosztów itp. Pod konkretny problem, by rozwiązać go teraz.
Ale ja wszystkie informacje, jakie mam czerpię z tego wątku, sprawdzam tu, jak chcę zobaczyć rozliczenie, sięgam do 2 postu, ewentualnie cofam się o te kilku stron. Jak czegoś naprawdę nie pamiętam i nie mogę znaleźć - pytam.
Dlatego uważam od początku te zarzuty za niezrozumiałe, bo o ile może się zdarzyc, że ktoś nie doczytał, nie znalazł, albo pojedyńcza informacja nie została umieszczona, to nie oznacza to chaosu.
Mam wrażenie, ze Ty oczekujesz/oczekiwałaś, by były tu umieszczane informacje, plany, które tak naprawdę jeszcze nie zostały zrobione, albo do końca nie powstały i brak takiego planu na przyszłość z dokładnym okresleniem kosztów i źródeł finansowania i wpływów określasz chaosem.
Tylko w przypadku tej działalności tego określić się tak nie dało.
Szpitalik Tośka, jego leczenie i skala kosztów nie była planowana- ktoś pojechał i zobaczył, że kot jest chory, więc go zgarnął, a potem kot się nie leczył.
Sterylki to też temat, który pojawił sie teraz- wiadomo było, że trzeba zrobić, ale to ja widząc, jak brat kociąt mi probuje już atakować seksualnie inne koty- zaczęłam temat poganiać. A to z kolei wywołalo temat być może sterylek kociąt rówieśników z sąsiednich rewirów. To wszystko powstawało na bieżąco i na bieżąco było tu pisane- że prawdopodobnie trzeba się będzie za to zabrać- a Ty w tym momencie występowałaś z zarzutem, ze chaos, nie ogarniasz, bo nie ma na już, natychmiast planu pełnego, który kot i kiedy i za co.
Ja żałuję, ze Marzena temat zarzuciła, bo można było kilku kotom jeszcze pomóc. Ale ją doskonale po przebiegu tego wątku w ostatnim czasie rozumiem. Bo tyle samo jest w nim spontanicznych odruchów pomocy, jak wymagań, zarzutów i niestety złości, jadu. I mając przynajmniej pobieżną wiedzę nt. sytuacji osobistej, zawodowej i zdrowotnej Marzeny, nie dziwię się, że nie chce sobie tego dokładać.