Oj nie był to dzień udany

Dobrze. ze powoli się kończy, a to było tak:
1. Niby za oknami śnieg, ale jakoś paskudnie. Mgła, wilgoć ogólna "nieochota" w związku z tym
2. Kocie sukcesy i porażki w jednym. Odkąd nie podaję suchej karmy, rzygane nie było. Ani jednego mikroskopijnego nawet pawika, sukces. Ale mamy strajk, coś na kształt głodowego. Rano i wieczorem Nodi zjada swoją porcję mięsa, ale przekąski nie chce. Gerberki, ferringi i inne w typie, tym mówimy stanowcze nie. Chcemy sucheee. Po każdej wizycie w kuchni, którą ukochany kotek nie jest usatysfakcjonowany następuje gwałtowny atak na kabel od laptopa. To manifestacja, protest i wyrażenie opinii na temat dręczenia koteczka. No dobra, podać komuś życzliwemu adres łódzkiego TOZu albo tel do Animal Patrol?
3. Udało mi się ugotować bodaj najgorszy obiad dekady, a może raczej dwóch. No ohyda po prostu

Miałam (mieć) zamrożoną świąteczną kapustę z grochem, zaplanowałam, że uduszę do niej białą kiełbasę i będzie super. Kiełbasa się dusi, kapusta z grochem grzeje się w mikrofali, Justyn marudzi, że zupełnie nie doprawiona. No jak nie doprawiona? Przecież na stole wigilijnym była i wszyscy się zajadali, więc jak? Usiłuję to cudo nałozyć na talerze, próbuję i faktycznie, bezsmakowa. I jakaś taka rzadka. W tym momencie zorientowałam się że ja nie mam kapusty, mam sam groch, półprodukt na grochówkę. A kiełbasa, którą zjedliśmy z chlebem, po prostu paskudna. Większa jej część trafiła do młynka, no fuj!
Pan z zaufanego mięsnego do ukarania
4. Ze sztuczną inteligencją pogwarki (z dedykacją dla Liftera). Dzwoni pani jakowaś, przedstawia się z imienia i nazwiska, o zielonej energii chce rozmawiać (nie wie, że ja na hasło zielona energia wyciągam pistolet), uporczywie zwraca się do mnie per pan. Mówię - jestem kobietą, halo, proszę pani, nie jestem on, jestem ona. Na to rozmówcoś - tak rozumiem, muszę zweryfikować właściciela firmy

rozłączyłam się, niezawodny sposób na bota - nie rozróżnia płci i gubi się na prostych pytaniach
Mam nadzieję, że to koniec niespodzianek. Planuję pyszną kolację i już się boję
A jeszcze śnił mi się Chomeini, którego w kącie za telewizorem, u mamy, usiłował zabić Saddam Hussein. Uratowałam ajatollach, Husejn się popłakał i dał zakuć w kajdanki, a wzruszony Chomeini obiecał upiec mi rybę. O!