ewar pisze: Ważniejsze, moim zdaniem jest to, czy koty są przetestowane na FeLV/FIV.
To też bardzo ważne pytanie.
W temacie kk mam dużą dozę ostrożności głownie w stosunku do kaliciwirozy, te nowe mutacje są gorsze niż kiedyś, nosicielstwo często długie a żywotność wirusa poza organizmem nosiciela też nie krótka. I jeśli schroniskowa bida choruje na kalici - to przy chęci ku temu - na pewno bym ją adoptowała

, robienie przysługi sąsiadom na pewno by tu nie stanęło na przeszkodzie, ale zrezygnowałabym raczej z hotelowania u siebie kotów znajomych i sąsiadów, także dla komfortu swojego kota. Bo rzadko kiedy dla jedynaka takie pojawianie się co jakiś czas na jego terenie obcych kotów będzie przyjmowane bez stresu (chyba że goście są ściśle izolowani lub kot wybitnie towarzyski lub wyluzowany). Jeśli koty są zaszczepione na kalici, na swoim terenie, nie mają poważnych zaburzeń odporności nic nie stoi na przeszkodzie by je odwiedzać. Większą ostrożność (jeśli ma kaliciwirozę) trzeba zachować przez kilka miesięcy po wyzdrowieniu chorego kota, bo wtedy siewstwo wirusa jest największe.
Ale nie piszę tego by straszyć

, po prostu warto to wiedzieć by jak najlepiej zająć się swoim kotem (mam nadzieję że do adopcji dojdzie

) i ew. nie zaszkodzić kotom nad którymi obejmuje się opiekę.
To nie jest tak że ryzyko jest duże, czy nawet średnie. Ale przy kk zjawisko nosicielstwa istnieje a kot który w swoim mniemaniu stracił dom i wylądował w obcym, z obcym kotem niezbyt zachwyconym wizytą, przejściowo zalicza zjazd odporności. To delikatny czas dla obu stron. Jestem za opieką nad kotami w ich domach.