Tak sobie oglądając przypadkiem jakiś bazarek znajomej fundacji trafiłam na zdjęcie bluzeczek. Swego czasu mocno modnych bo część pod biustem umarszczona była wszytą gumeczką "na okrągło i wężykiem". sama takowe miałam ,łącznie z cudnymi sukienkami. Którem sobie jeszcze kupiła w Sawie czy inszym (wtedy słanym) trojaczku warszawskim.
Stare czasy.
Alem sobie przypomniała, że podobne fasony wróciły gdy już byłam matką wychowującą
bombelka.

Było nam ciężko. Wszystkiego brakowało. Córka chorowała mocno i weci ludzcy oraz leki sporo nas kosztowały. Wtedy
przypomłam se o swych talentach

krawieckich. Miałam starą maszynę do szycia babciną. Taką na pedał. Zaczęłam kombinować jak z dwóch czy trzech dresików uszyć jeden ale kolorowy. To samo z pościelą. Innymi ciuchami. Głównie dla małej. Doszłam do takiej wprawy ,że nawet skajowe ,modne wstawki, szyłam np w spodniach. Przypomniałam sobie i robótki na drutach. Dzięki temu z fajnych ciuchowych kamizelek robiłam fajne kurtki. Córka była zadowolona a mnie to tylko "czas kosztował". Nie obrzucała ta starowinka materiału ale każdy przeszyła. Nie było to tamto.
Długi wstęp ale konieczny.
Któregoś razu pomyślałam o sobie. Akuratnie w sklepach były cudne tuby gumkowe o przepięknych kolorach. Wspólnie z koleżanką kupiłyśmy ileś tam zieleni. Przecięłyśmy na pół. I każda zajęłam się spódniczką. Bo takowa miała z tego powstać. Oczami wyobraźni widziałam jak cudo opina mój szczupły tyłek. Wzbudza podziw. Bo nie wypycha się. Mogę nawet w piaskownicy babki kleić. Wstanę otrzepię dłonią białą ziarenka piasku i podrepczę dalej nie ruszona brudem.
Przystąpiłam do realizacji planu zrobienia z się modnisi. W domu nadziałam się w tą tubę. Lustr pokazało, że i owszem, dobrze wyglądam tylko ...dół jest krzywy. Położyłam gałgana równo na stole. Utargałam nożyczki i centymetr. Wymierzyłam boki. Zagięłam co nie równe szpilkami. Zanim zaczęłam ciąć wpadałam jednak na pomysł , czerpiąc wiedzę ze swego doświadczenia

, że mogę wszak "po linii" wszyć jechać. Linii gumek

No i sie wzięłam. Skupiłam się na tym by guminek nie przerżnąć. Trwało deczko zanim mój umysł zadowolonej z siebie blondynki załapał, że robię głupotę nad głupotami

Że cięcie wzdłuż wszytych gumeczek to pomysł poroniony. Szły ślimakowo.
Czy mam pisać, że doopa wyszła z kiecy
