Aniu, pytanie o sens życia jest zasadniczym zagadnieniem, na które każdy musi sobie odpowiedzieć. I w pewnym sensie - ta odpowiedź jest wyrazem naszej bezradności. No bo - po co żyjemy? Po co te wszystkie starania, które i tak kiedyś skończą się jednakowo? Czy w tej sytuacji warto się starać, warto cokolwiek robić?
Widzisz, Aneczko, moim zdaniem jedynie my sami możemy nadać życiu sens. Niektórzy znajduja go w tym, co Ty teraz odrzucasz - w karierze, doskonaleniu umiejętności, w zarabianiu pieniędzy. Ale ja myślę zwłaszcza o tych, którzy mieli szansę spojrzeć dalej, doświadczyć tego, czego większość nie przeżywa - o tych, którzy wrócili z Tamtej Strony, którzy już przeszli Tęczowy Most, ale znów są z nami. Czytałam, że ci ludzie w większości przewartościowują swoje życie i sami - pod wpływem tego, co przeszli - odnajdują jego sens w pomocy innym. Ludziom, zwierzętom. Może uznasz to za banalne, ale coś w tym jest - ludzie zostali pomyślani, stworzeni do życia jako wspólnota, tylko tak są w stanie przetrwać. A zasadą wspólnoty jest właśnie to, że się wspiera, że jedni działają na rzecz innych. Świadomie wybierają takie działanie - i tym się różnią od wspólnoty owadów, które też współpracują, ale nie mają wyboru.
Wiem, że Tobie w tej chwili nic nie jest w stanie zastąpić Zuni, że Ty niczego od świata nie chcesz. Ale świat potrzebuje Ciebie.
Popatrz, te koty siedzą w schronisku w Elblągu... Niektóre od 2016 roku. Nie mają zadnej nadziei, że ich świat się odmieni, że mogą spędzić pierwsze w życiu Święta w prawdziwym domu... Pomyśl, nie możesz zmienić przeszłości, ale możesz zmienić ich życie, ich codzienną, schroniskową beznadziejność, na zawsze. Oczywiście na takich zasadach, o jakich kiedyś rozmawiałyśmy, bo my, osoby mieszkające samotnie, musimy mieć "plan B" na wypadek różnych życiowych zawirowań.
http://www.schronisko.elblag.pl/index.p ... itstart=75