
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
jolabuk5 pisze:Ja - no cóż, jestem po operacji i staram się codziennie ruszać, żeby powróciła sprawność. Zobaczymy. Cięgle nie do końca wiem, jak zorganizować powrót Uszatki, żebym była w stanie ją obsłużyć i poradzić sobie z jej dietą.
A generalnie - jest smutno, tyle kotów odeszło, To zły czas, jak napisała czitka.
To może jeszcze taką bajkę caty?
Otóż dawno, dawno temu, kiedy jeszcze ludzie i zwierzęta mówili wspólnym językiem i byli dla siebie dobrzy żyła sobie mądra i dobra kotka.
Dla każdego miała dobre słowo, dla smutnych – pocieszenie, dla wesołych uśmiech.
Przygarniała kocięta – sieroty, nawet zdarzyło się jej wykarmić szczenię – bo trzeba ci wiedzieć, że i wśród psów i kotów panowała przyjaźń.
Kotka bawiła dzieci swoje i ludzkie, mruczała wieczorami przy piecu, śpiewała kołysanki i grzała gęstym, czarnym futerkiem zmarznięte dłonie ludzkich dzieci.
Wszyscy kochali dobrą, czarną kotkę.
I nie wyobrażali sobie życia bez niej.
Dbali o nią, jak o wszystkich pod swoim dachem i kotka żyła długo i szczęśliwie.
Ale czas płynął nieubłaganie, rok po roku, dzień za dniem. Łapy kotki robiły się coraz mniej sprawne, grzbiet sztywny, oczy traciły blask.
Kotka starzała się. Płomyk jej życia powoli przygasał. Pewnego wieczora kotka wdrapała się na kolana człowieka i czule się z nim pożegnała.
- Miałam najlepszy na świecie dom – powiedziała cichutko – i miałam najlepszych na świecie ludzi.
Człowiek otarł łzę i pocałował kotkę w czoło.
- Byłaś najlepszą, najbardziej kochaną kotką – szepnął. – Bez ciebie już nigdy nie będzie tak samo.
Kotka otarła się o jego dłoń i uśmiechnęła się
- Przecież obiecano, że spotkamy się, kiedy i twój czas dobiegnie końca.
I to były jej ostatnie słowa. Zamknęła zielone, dobre oczy, a człowiek długo , długo płakał.
Dusza kotki opuściła ciało i znalazła się na zewnątrz. Było ciemno , wiał lekki, ciepły wietrzyk, na niebie połyskiwały gwiazdy. Ale kotka widziała tylko rozmazane punkciki.
- Dokąd mam teraz pójść – zapytała w przestrzeń.
Usłyszał jej słowa anioł przechadzający się rajskim ogrodem. Spojrzał w dół i zobaczył, jak dusza kotki stoi na środku ziemskiej łąki i próbuje dostrzec drogę w mroku nocy.
Anioł westchnął i rozejrzał się dokoła.
Gwiazdy były jeszcze zbyt daleko i jemu samemu nie wolno było opuszczać Ogrodu.
Nagle zobaczył tęczę, którą Bóg oparł o rajski mur, aby była gotowa, by zabłysnąć po burzy.
- Wybacz mi, Panie, - szepnął Anioł i opuścił na dół tęczę na kształt mostu.
Kotka zdziwiła się widząc tuż przed sobą wielobarwny, połyskujący most. A kiedy z góry rozległo się nawoływanie Anioła nieśmiało postawiła na moście łapkę.
Kiedy tak szła do góry wspominając swój dom i swego człowieka, za plecami Anioła stanął Jezus.
- Przepraszam...- wyszeptał Anioł i pochylił głowę. – Nie mogła dostrzec drogi do raju.
Ale Jezus nic a nic się nie pogniewał. Pogładził anielskie skrzydła i uśmiechnął się.
- Niech tak zostanie – powiedział. – Nazwiemy go Tęczowym Mostem i od tej pory będą wchodzić po nim do Raju zwierzęta.
A kotka, która już zdążyła wejść przez Bramę otarła się o Jego stopy i zamruczała najpiękniej, jak tylko potrafiła...
jolabuk5 pisze:Ja - no cóż, jestem po operacji i staram się codziennie ruszać, żeby powróciła sprawność. Zobaczymy. Cięgle nie do końca wiem, jak zorganizować powrót Uszatki, żebym była w stanie ją obsłużyć i poradzić sobie z jej dietą.
A generalnie - jest smutno, tyle kotów odeszło, To zły czas, jak napisała czitka.
To może jeszcze taką bajkę caty?
Otóż dawno, dawno temu, kiedy jeszcze ludzie i zwierzęta mówili wspólnym językiem i byli dla siebie dobrzy żyła sobie mądra i dobra kotka.
Dla każdego miała dobre słowo, dla smutnych – pocieszenie, dla wesołych uśmiech.
Przygarniała kocięta – sieroty, nawet zdarzyło się jej wykarmić szczenię – bo trzeba ci wiedzieć, że i wśród psów i kotów panowała przyjaźń.
Kotka bawiła dzieci swoje i ludzkie, mruczała wieczorami przy piecu, śpiewała kołysanki i grzała gęstym, czarnym futerkiem zmarznięte dłonie ludzkich dzieci.
Wszyscy kochali dobrą, czarną kotkę.
I nie wyobrażali sobie życia bez niej.
Dbali o nią, jak o wszystkich pod swoim dachem i kotka żyła długo i szczęśliwie.
Ale czas płynął nieubłaganie, rok po roku, dzień za dniem. Łapy kotki robiły się coraz mniej sprawne, grzbiet sztywny, oczy traciły blask.
Kotka starzała się. Płomyk jej życia powoli przygasał. Pewnego wieczora kotka wdrapała się na kolana człowieka i czule się z nim pożegnała.
- Miałam najlepszy na świecie dom – powiedziała cichutko – i miałam najlepszych na świecie ludzi.
Człowiek otarł łzę i pocałował kotkę w czoło.
- Byłaś najlepszą, najbardziej kochaną kotką – szepnął. – Bez ciebie już nigdy nie będzie tak samo.
Kotka otarła się o jego dłoń i uśmiechnęła się
- Przecież obiecano, że spotkamy się, kiedy i twój czas dobiegnie końca.
I to były jej ostatnie słowa. Zamknęła zielone, dobre oczy, a człowiek długo , długo płakał.
Dusza kotki opuściła ciało i znalazła się na zewnątrz. Było ciemno , wiał lekki, ciepły wietrzyk, na niebie połyskiwały gwiazdy. Ale kotka widziała tylko rozmazane punkciki.
- Dokąd mam teraz pójść – zapytała w przestrzeń.
Usłyszał jej słowa anioł przechadzający się rajskim ogrodem. Spojrzał w dół i zobaczył, jak dusza kotki stoi na środku ziemskiej łąki i próbuje dostrzec drogę w mroku nocy.
Anioł westchnął i rozejrzał się dokoła.
Gwiazdy były jeszcze zbyt daleko i jemu samemu nie wolno było opuszczać Ogrodu.
Nagle zobaczył tęczę, którą Bóg oparł o rajski mur, aby była gotowa, by zabłysnąć po burzy.
- Wybacz mi, Panie, - szepnął Anioł i opuścił na dół tęczę na kształt mostu.
Kotka zdziwiła się widząc tuż przed sobą wielobarwny, połyskujący most. A kiedy z góry rozległo się nawoływanie Anioła nieśmiało postawiła na moście łapkę.
Kiedy tak szła do góry wspominając swój dom i swego człowieka, za plecami Anioła stanął Jezus.
- Przepraszam...- wyszeptał Anioł i pochylił głowę. – Nie mogła dostrzec drogi do raju.
Ale Jezus nic a nic się nie pogniewał. Pogładził anielskie skrzydła i uśmiechnął się.
- Niech tak zostanie – powiedział. – Nazwiemy go Tęczowym Mostem i od tej pory będą wchodzić po nim do Raju zwierzęta.
A kotka, która już zdążyła wejść przez Bramę otarła się o Jego stopy i zamruczała najpiękniej, jak tylko potrafiła...
jolabuk5 pisze:Tak na marginesie - znasz Pamiętnik Babuni?
Annaa pisze:jolabuk5 pisze:Tak na marginesie - znasz Pamiętnik Babuni?
Nie znam, ale chyba cytowałaś coś tutaj ?
jolabuk5 pisze:Annaa pisze:jolabuk5 pisze:Tak na marginesie - znasz Pamiętnik Babuni?
Nie znam, ale chyba cytowałaś coś tutaj ?
A chcesz? To piękna opowieść, przynosi dobre łzy, łzy wzruszenia, gdy kolejny rozdział konczy się dobrze...
Wyslij mi na pw swojego maila, wyślę Ci Pamiętnik w dostępnej kiedyś w necie wersji elektronicznej.
jolabuk5 pisze:Annaa pisze:jolabuk5 pisze:Tak na marginesie - znasz Pamiętnik Babuni?
Nie znam, ale chyba cytowałaś coś tutaj ?
A chcesz? To piękna opowieść, przynosi dobre łzy, łzy wzruszenia, gdy kolejny rozdział konczy się dobrze...
Wyslij mi na pw swojego maila, wyślę Ci Pamiętnik w dostępnej kiedyś w necie wersji elektronicznej.
jolabuk5 pisze:No tak, powinno być - Duża jej Mamy Lusi. Poprawię![]()
Sabcia
Sabcia od początku czuła, że chce napisać do Zuni, ale po tym szpitalu musiałam trochę odetchnąć, żeby zapisać jej list (łapkami trudno stukać w klawiaturę). Jeśli list Was wzruszył, to znaczy, że był potrzebny.
jolabuk5 pisze:Ja - no cóż, jestem po operacji i staram się codziennie ruszać, żeby powróciła sprawność. Zobaczymy. Cięgle nie do końca wiem, jak zorganizować powrót Uszatki, żebym była w stanie ją obsłużyć i poradzić sobie z jej dietą.
A generalnie - jest smutno, tyle kotów odeszło, To zły czas, jak napisała czitka.
To może jeszcze taką bajkę caty?
Otóż dawno, dawno temu, kiedy jeszcze ludzie i zwierzęta mówili wspólnym językiem i byli dla siebie dobrzy żyła sobie mądra i dobra kotka.
Dla każdego miała dobre słowo, dla smutnych – pocieszenie, dla wesołych uśmiech.
Przygarniała kocięta – sieroty, nawet zdarzyło się jej wykarmić szczenię – bo trzeba ci wiedzieć, że i wśród psów i kotów panowała przyjaźń.
Kotka bawiła dzieci swoje i ludzkie, mruczała wieczorami przy piecu, śpiewała kołysanki i grzała gęstym, czarnym futerkiem zmarznięte dłonie ludzkich dzieci.
Wszyscy kochali dobrą, czarną kotkę.
I nie wyobrażali sobie życia bez niej.
Dbali o nią, jak o wszystkich pod swoim dachem i kotka żyła długo i szczęśliwie.
Ale czas płynął nieubłaganie, rok po roku, dzień za dniem. Łapy kotki robiły się coraz mniej sprawne, grzbiet sztywny, oczy traciły blask.
Kotka starzała się. Płomyk jej życia powoli przygasał. Pewnego wieczora kotka wdrapała się na kolana człowieka i czule się z nim pożegnała.
- Miałam najlepszy na świecie dom – powiedziała cichutko – i miałam najlepszych na świecie ludzi.
Człowiek otarł łzę i pocałował kotkę w czoło.
- Byłaś najlepszą, najbardziej kochaną kotką – szepnął. – Bez ciebie już nigdy nie będzie tak samo.
Kotka otarła się o jego dłoń i uśmiechnęła się
- Przecież obiecano, że spotkamy się, kiedy i twój czas dobiegnie końca.
I to były jej ostatnie słowa. Zamknęła zielone, dobre oczy, a człowiek długo , długo płakał.
Dusza kotki opuściła ciało i znalazła się na zewnątrz. Było ciemno , wiał lekki, ciepły wietrzyk, na niebie połyskiwały gwiazdy. Ale kotka widziała tylko rozmazane punkciki.
- Dokąd mam teraz pójść – zapytała w przestrzeń.
Usłyszał jej słowa anioł przechadzający się rajskim ogrodem. Spojrzał w dół i zobaczył, jak dusza kotki stoi na środku ziemskiej łąki i próbuje dostrzec drogę w mroku nocy.
Anioł westchnął i rozejrzał się dokoła.
Gwiazdy były jeszcze zbyt daleko i jemu samemu nie wolno było opuszczać Ogrodu.
Nagle zobaczył tęczę, którą Bóg oparł o rajski mur, aby była gotowa, by zabłysnąć po burzy.
- Wybacz mi, Panie, - szepnął Anioł i opuścił na dół tęczę na kształt mostu.
Kotka zdziwiła się widząc tuż przed sobą wielobarwny, połyskujący most. A kiedy z góry rozległo się nawoływanie Anioła nieśmiało postawiła na moście łapkę.
Kiedy tak szła do góry wspominając swój dom i swego człowieka, za plecami Anioła stanął Jezus.
- Przepraszam...- wyszeptał Anioł i pochylił głowę. – Nie mogła dostrzec drogi do raju.
Ale Jezus nic a nic się nie pogniewał. Pogładził anielskie skrzydła i uśmiechnął się.
- Niech tak zostanie – powiedział. – Nazwiemy go Tęczowym Mostem i od tej pory będą wchodzić po nim do Raju zwierzęta.
A kotka, która już zdążyła wejść przez Bramę otarła się o Jego stopy i zamruczała najpiękniej, jak tylko potrafiła...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Lifter i 29 gości