Dobrze, że utwierdziłyście mnie że warto zaryzykować.
Dom dobrze rokuje, Pani zawsze miała 3 kocurki, teraz po śmierci jednego zostały dwa, chce wziąć trzeciego, spodobał się. Pani w średnim wieku, balkon osiatkowany - czyli świadoma.
To młodziutki kot po przejściach...
Przez właściciela najpierw wypuszczany co by był szczęśliwy
Okolica mało ciekawa ale on sobie radził.
Początkowo to nawet okazjonalnie na FB go szukał jak znikał na dłużej (oczywiście nie wykastrowany

).
Potem kota totalnie olał a kot bywał głodny i tak trafił na moją stołówkę.
Bywał, prawie codziennie, zdarzało mu się też nocować w którymś domku zrobionym dla moich "pracowych".
Odjaczony przeze mnie, tak sobie pomieszkiwał.
3 tygodnie temu musiałam wziąć go do weta bo rana na łapce na właścicielu widocznie nie zrobiła wrażenia albo nawet przez 3 dni nie raczył jej zauważyć.
Cóż było robić skoro właściciel to...
eh szkoda gadać
Wzięłam do weta a potem do domu na doleczenie.
Potem nasza i jego historia opisana na tymże wątku.
Tak bym chciała, żeby ta historia miała szczęśliwe zakończenie
