od dłuższego czasu czytam na forum różne posty, wychwyciłam wiele ciekawych informacji, jednak nie trafiłam na post z opisem podobnych problemów, z którymi się mierzę, dlatego piszę z nadzieją na to, że może ktoś z Was podpowie mi, co mogę jeszcze zrobić?
5-ty miesiąc walczę z ostrą biegunką u mojego 12-letniego kota, która przeokropnie śmierdzi.
Wszystko zaczęło się pod koniec kwietnia - pierwszy zmarnowany miesiąc w lecznicy, w której weterynarze niespecjalnie przyłożyli się do pomocy w wykryciu problemu (jakieś tabletki na biegunkę, antybiotyk i zero zainteresowania pacjentem).
Zmiana weterynarza.
Trafiłam do pani doktor, która od razu zleciła szereg badań - wynik, to przewlekłe zapalenie trzustki, zapalenie jelita czczego oraz obecność Clostridium (wynik z cytologii prostnicy). W badaniu kału nie stwierdzono obecności rzęsistka, giardii, ani żadnych grzybów.
Od tego czasu wprowadzono leczenie wieloma lekami, w tym antybiotyk metrovis, przez cały czas steryd, do tego zastrzyki z witaminą B12 oraz probiotyki, enzymy trzustkowe, kroplówki, leki przeciwbólowe.
Po 1,5 miesiąca powtórzone badanie USG wykazało, że z jelitem stan się poprawił, trzustka natomiast bez zmian.
Wprowadzona ścisła dieta już od kilku miesięcy -
przez chwilę konina, obecnie BARF krótko gotowany z suplementami. Kot nie dostaje nic innego do jedzenia.
Badanie krwi z września -
niewielkie odchyły od norm (AST, glukoza, mocznik, LDH, CK), natomiast duża różnica w trójglicerydach (490, przy normie 18-159), amylaza (2045, przy normie 433-1600), lipaza (56, przy normie 0-45).
Reszta wyników w normie.
Pije bardzo dużo wody.
Przez cały okres choroby stan kotka zmieniał się z dnia na dzień - kilka dni lepszego samopoczucia, po czym pogorszenie stanu na tyle, że musiałam jechać do weterynarza po pomoc. Na szczęście trafiłam na cudowną panią doktor, która potrafiła przyjechać nawet wieczorem do lecznicy, żeby zobaczyć co się dzieje i podać odpowiedni lek. Po lekach 2-3 dni poprawy i znowu powrót do tego samego, bólowego stanu

Najgorszym objawem choroby, poza cierpieniem zwierzątka, jest wodnista biegunka. Wcześniej udawało nam się uzyskać po lekach przez chwilę twardą formę kupy, z czasem najlepszą formą była plastelina... obecnie to już właściwie tylko woda, która się z niego leje.
Kot jest zmęczony chorobą, zaczął załatwiać się już poza kuwetami w przypadkowe miejsca na podłogę (ma 3 kuwety). Często mam nieprzespane noce, bo z kotka leci co 2 godziny - wstaję w nocy, myję podłogę i kuwetę.
Jedyna zmiana w kupie od początku choroby jest taka, że kotek nie ma obecnie gazów, wcześniej razem z kupą szła salwa pierdków.
Ostatnie leczenie zakończone tydzień temu (antybiotyk i steryd w zastrzykach). Przestał reagować zupełnie na to, co miał podawane. Złe samopoczucie, brak apetytu i wodnista biegunka. Nie jestem w stanie jej zatrzymać już niczym, próbowałam DIA Dog'n Cat, Smecta, Laremid. Od wielu miesięcy przyjmuje Enterozoo na biegunki i zero efektu. Boję się spróbować z siemieniem lnianym w tym stanie, choć znalazłam kilka pozytywnych opinii.
Niestety przyszedł czas, że pani doktor szczerze powiedziała, że skończyły się jej pomysły, bo do tej pory takie leczenie zawsze przynosiło sukces, a mój kot to pierwszy pacjent, który jest tak oporny na leczenie.
Z braku innej opcji musiałam szukać pomocy dalej. Nowa pani doktor zasugerowała zastosowanie innego antybiotyku, bo obstawia nieżyt jelit i być może to jest przyczyną biegunki, a już nie trzustka. W piątek poszła seria nowych leków, przez 12h spokój i dziś w nocy zaczęło się wszystko na nowo - z kota nadal się leje, chyba jeszcze bardziej, nie ma apetytu znowu.
Czy ktoś z Was ma jakiś pomysł co jeszcze, mogłabym zrobić dla mojego małego przyjaciela? bo serce mi już pęka...