
Pan spacerowicz sprawuje się coraz lepiej.
Przyjechałam na wieś i byłam lekko zdruzgotana,bo on się darł jak wariat.
Teraz jest tak w miarę, do zniesienia. Nadal budzi nieraz o 4 rano ale już umie jakoś sobie poradzić z frustracją i przede wszystkim zamiast drzeć się to nauczył się zajmować czymś. Np obserwacjami przez okno. Albo towarzyszeniem starym kotom.
Wczoraj w związku z tym dostal porządny łomot, bo już nie wytrzymał tego grzecznego dystansu i...wskoczył Ince do szafy. Popackały się, Inka rozjuszona, a Kapitan sprawiał wrażenie jakby packal bo ona packa ale w rzeczywistosci nie wiedział dlaczego to robią. Jak został uratowany przez mojego tatę to miał zamiar tam skoczyć raz jeszcze.
Inka na niego fuczy mniej groźnie niż Emi w związku z czym Pitek pozwala sobie na więcej w stosunkku do niej. Do tej pory jednak utrzymywał dystans który ona mu wyznaczała.
Ogólnie myślę ze jego kontakty z " dużymi kotami" nie są najgorsze. One go nie chcą i on to szanuje. Jednoczesnie oczekuje tego że one będą szanowac to że on je chce
Już coraz więcej akceptują z jego strony. Chyba pogodziły się z tym że już zawsze będzie im się plątał. Do tego stało się coś fajnego,bo Inka jest bardziej przychylna przez wspólne karmienie puszkami i mięchem.
A może to zasługa Feliwaya, który cały czas chodzi. Z przerażeniem patrzę ile tam tego zostało,a przeciez dopiero co go kupowałam


 
 