Zabralam ja do "mojego" weta. Wet powiedzial, ze jest starsza niz 5-6 miesiecy, bo zabki ma juz mocno osadzone i uzywane. Jednak ma niewiele wiecej niz te 6 miesiecy. na pewno nie ma roku. Wazy tylko 2,2kg. taka drobna Pchełka
Wet oczyscil jej porzadnie uszka, zakropil, potem wlal jeszcze jakies lekarstwo. Poogladal. Poza tymi uszkami to wyglada na zdrowa.
Nie zaszczepil jej. Powiedzial, ze pare dni ja mamy obserowac, bo moze sie okazac, ze cos na tej "wolnosci" zlapala.
I za te ogledziny i zaabiegi wzial tylko 10 zl. Takze na razie jest ok.
W ogole dzis mnie nasz wet zaskoczyl, bo jakos tak rzeczowo ze mna gadal, konkretnie, ale milo.
Wyglada na to, ze koteczka niedawno urodzila. Gdyz miala takie dziwne sutki, jak brodawki jakis, czy cos. A na tym jakis proszek. Wet powiedzial, ze wyglada na to, ze niedawno urodzila, a to zaschniete to mleko.
Na moj gust, ktos wywalil kotna kotke, lub zrobil co"mial do zrobienia" z kocietami, a kotke podrzucil pod szpital. Ewidentnie jest podrzucona, bo trzyma sie tylko jednego miejsca (gdzie znalazla troche zarelka i mizianka), gdyby byla wloczega, to by pewnie troche posiedziala i sobie poszla.
W ogole to kotka dziwnie reaguje na noszenie. Do weta nioslam ja w kartonowym pudle, bo nic innego nie mialam. Zarowno wczoraj, jak i dzis zrobila kupe. dzis na dodatek jeszcze siku. A droga do mojego weta to spory kawal - szlam piechota. Z pudla przesiaklo, zafajdalo mi spodnie

Kotka cala utytlana. Na szczescie wet sie nie przestraszyl. dal mi ligninowe podklady i ja doprowadzilismy do jako takiego porzadku. dal mi tez swoje pudlo (chcial pozyczyc transporter, ale musialabym jeszcze dzis mu odwiezc - nie chcialam jeszcze o to prosic TZ).
Poza tym jak nia trzesie to nie wiem czy wymiotuje, ale slina jej ciekla z pyszczka. Ale tylko podczas transportu. nie wiem reakcja na stres, czy moze na trzesienie.
Kotka teraz jest w tej mojej komorce. Szkoda mi jej, bo jest taka kochana. Ale nie moge jej zabrac do mieszkania. I tak dobrze, ze jest w bezpiecznym miejscu, nic jej nie przejedzie, nie pogoni jej nikt. Ma jedzenie, wode, kuwete z piaskiem. Bidulka siedzi w kurzu.
Na chwile ja wynioslam na trawe. nie wiem czy ja puscic. Chyba jednak nie - jeszcze by sie przestraszyla czegos i gdzies uciekla. Jakos musi przezyc te dwa dni w zamknieciu. Chodze do niej od czasu do czasu. Zanioslam jedzonko. Troche sie mnie teraz boi. Chyba jej sie kojarze z tymi wetami, z pudlami, z tarmoszeniem. Mam nadzieje, ze otwierane drzwi beda jej sie kojarzyc teraz z jedzonkiem.
Niedlugo trzeba ja bedzie wysterylizowac. Gdyby ktos moglby wspomoc nas w tym, bardzo prosze. Niestety ja nie dam rady sama
Sterylka w Bielsku kosztuje 150zl. Licze po cichu, ze nasz wet nam troche oposci, bo wie ze to znajdka. Ale nie sadze by zszedl nizej niz 130 zl
No, ale na razie niech sie okaze zdrowa i pojdziemy ja zaszczepic. To nasze plany na nastepny tydzien.