U mnie wetki potrafiły tak sterylizować, że kotka nie traciła mleka i mogła dalej karmić. Ale te maluchy od niełapalnej kotki o ile pamiętam trafiły do adopcji.
Moderator: Estraven

Madie pisze:chylę czoła nad Twoją niekończącą się robotą Marzeno
Dobrze, że kolejna ciachnięta

jolabuk5 pisze:Oby tak było!!!
Marzenia11 pisze:Odpoczęłam.
Wczoraj odebrałam Basię. Czekałam prawie godzinę w lecznicy, dużo ludzi było. Potem się dowiedziałam, ze były też osoby z fundacji z kotami, które oddawały krew na surowice dla jednej z kotek (jak byłam to czekała w aucie na parkingu) chorej na pp. No ale... nerwy mi sie uruchomiły, a właściwie niepokój. Na szczęście stałam tylko w lecznicy, nie siadałam, nie stawiałam transporterka, w którym przywiozłam Basię. Na działce uruchomiłam wszelkie moje procedury, czyli buty z lecznicy zostały w aucie, wyszłam boso (!)< w domku załozyłam działkowe buty, przebrałam się i dodatkowo do maluchów i w ogóle kotom nakładałam karmę w rękawiczkach. Potem jeszcze korespondowałam z wetem, napisał mi, ze myśli, ze mogę być spokojna, że zagrożenia dla moich działkowych nie ma i ze Basia jest bezpieczna.
Mam nadzieje, ze tak jest. Amen.![]()
![]()
![]()



Marzenia11 pisze:jolabuk5 pisze:Oby tak było!!!
A co moglam zrobic, zeby miec pewnosc ze bedzie dobrze? Oczywiście oprocz braku kontaktu z lecznica, czyli nie robienia sterylki Basi.

jolabuk5 pisze:Ogrom potrzeb i bezradność wobec nich jest straszna.
Użytkownicy przeglądający ten dział: aga66, Google [Bot], kasiek1510, luty-1, Maniek19, nfd i 54 gości