Wczoraj z braku czasu odpowiadałam głównie Damianowi. Dziś ostani raz odpowiem iza71koty,bo to walka z wiatrakami
Twierdzisz,że nie macie w stadzie ŻADNEGO kota adopcyjnego,ani nawet takiego,który daje się pogłakać.
iza71koty pisze:
Nie mamy w stadzie żadnego kota adopcyjnego ani nawet takiego który daje sie pogłaskać.Poza jedną stara kotką.
Damian twierdzi,że jest kilka (poniżej 10,ale są) adopcyjnych.
Damian- iza71koty pisze: Jeśli są koty nadające się do adopcji to może tylko kilka sztuk- mniej niż 10.
A to Ty dłużej znasz te koty,więc jak zwykle zaprzeczasz faktom. Z jakich powodów? Mentalność zbieracza? To też można leczyć.
Twierdzisz,że nowy kot w domu to dodatkowe finanse i praca. Ok. A na ulicy to nie? Tak samo je ,albo więcej. Zabrany do przygotowania do adopcji kot kosztuje Cię przez pół roku-rok i dobrze wyadoptowany już NIGDY więcej nie będzie generował kosztów dla Ciebie,a dokarmiany na ulicy będzie je generował DOŻYWOTNIO. Rachunek jest prosty.
Nikt nie proponuje byś się zakociła po kokardę tabunem kotów przyjętym do mieszkania na raz, ja zabierałam z ulicy po jednym,dwa (jedynie kocięta całe mioty) i jak poszły do adopcji brałam następne. W ten sposób w ciągu 10lat wydoptowałam ich około setkę. NIE WYOBRAŻAM sobie bym mogła taką ilość dokarmiać teraz na ulicy,gdybym je tam zostawiła, a już na pewno nie miałabym za co- a pracuję zawodowowo na cały etat (pensja idzie na weta jak chorują).
Z DOBRZE dobranego domu koty nie wracają,a już napewno nie chore (bo zwroty z adopcji też są - ja miałam ze 4 na 100-to niewielki promil).Tak więc coś nie zagrało Wam z wyszukiwaniem dobrych domów stałych,wiem to nie łatwe.
iza71koty pisze:Proszę popatrzeć na zdjęcia z łapanek.Z takimi kotami codziennie pracujemy.To nie są w żadnym wypadku koty adopcyjne.
Nie mydl oczu proszę. Zdjęcia z łapanek nie są ABSOLUTNIE miarodajne. Łapanka to ekstremalna,stresowa sytuacja. Zupełnie nie odzwierciedla charakteru kota,a jest jego walką o życie, bo przecież nie wie co się dzieje i dlaczego. Mam swoje koty -mega miziaki,ktore podczas łapanki walczyły jak lwy,sikały pod siebie,drapały,gryzły i uciekały,więc były łapane w większości na klatki czy podbieraki.
iza71koty pisze:Zabranie kota z terenu który jest jego terytorium-zabranie go na siłę i dokładnie sobie stresu i kotu stresu-to pojawienie się w tym terenie kolejnego kota.Nie ma czegoś takiego jak czystka.Chyba ze robi się to w ten sposób jak Ty.Jedziesz ogarniasz i się wycofujesz.Widzisz różnice?
Ja widzę,ale Ty niestety nie.
Zawsze zabranie kota z trenu jest na siłę i w stresie. Ale to dla jego i mojego dobra. Korzyści przychodzą potem.
Czystki nie będzie. Ale wyciachany teren i sukcesywnie oddawane do adopcji koty,to spokój w terenie na kilka lat. Bo NIGDY nagle nie pojawia się kilkadziesiąt nowych kotów na raz.
Opisałam Ci sytuację spod sanatorium,gdzie weszłam w stado,zabrałam koty i się wycofałam,bo wyjechałam. To tylko mały wycinek adopcji. Chciałam Ci pokazć,że w KAŻDYM STADZIE SĄ KOTY ADOPCYJNE i skoro można przez niespełna miesiąc je poznać i wyłuskać ze stada,to NIE WMÓWISZ MI ,że u Ciebie się nie da. Na codzień karmię wolnożyjące na osiedlu i się nie wycofuję,robię to wciąż.
iza71koty pisze:Jedynie kociaki- mogłyby się nadawać do adopcji pod warunkiem ze zostaną w miarę szybko zabrane.A to z kolei też nie jest możliwe.
Tiaaa. Jak zwykle się nie uuuudaaa.
iza71koty, jesteś dobrym człowiekiem,robisz dużo dobrego dla kotów,ale dla mnie masz mentalność zbieracza. I jeśli jej nie przezwyciężysz,a to ciężki proces,nie pomożesz kotom konstruktywnie. Jedynie karmienie,coraz większych stad nic nie da. Nie dasz rady też na dłuższą metę,bo ile można uciułać na bazarkach czy wyżebrać w necie. Każde datki kiedyś się kończą, lat przybywa,zdrowia ubywa.
Piszę to wszystko nie po to,by Cię do czegokolwiek zmuszać i tylko krytykować,ale pokazać że można pomagać kotom inaczej,bez zachetania się i otoczenia. A Ty mam nieodparte wrażenie sukcesywnie zamęczasz siebie i Damiana.A koty będą korzystać z tego do czasu,aż fizycznie sił Ci zbraknie,bo psychicznie jesteś silną osobowością.
ps.może poprosić jakąś fundację,by pomogła w adopcjach? podesłać zdjęcia,filmiki.
Choć nic nie ruszy,zanim sama nie będziesz tego chcieć,a wciąż nie chcesz:( Znów masz nowe kocięta, nagrywacie filmiki, kotki niewykastrowane,maluchy kolejne skazane na tułaczkę.To się nigdy nie skończy przez takie działanie!