andorka pisze:Z pokazywaniem "nie wolno" ogranicz się raczej tylko to przekazu dźwiękowego, bo jakoś nie mam pomysłu by przy okazji wodą nie dostało się kotce![]()
A co do przestrzeni własnej, zostaw to kotą, wtrącaniem się można bardziej zaszkodzić niż pomóc, jak kocur będzie miał dość, to młoda w końcu przez łeb dostanie.
.
Ja tej metody używałam wielokrotnie, i w domu mam zawsze pogodzone i spokojne zwierzaki, nie prześladowane przez innych współmieszkańców. Nie, że tak jest bo mam szczęście. Mało tego , wprowadzam nie raz psy, czy koty z łatką agresorów, prosto z ulicy i bez większych ceregieli. Działa to właśnie na takiej zasadzie , że wprowadzam mieszkańca i jak mam podejrzenia, że z którejkolwiek strony może być zgrzyt, to po pierwsze sama jestem zazwyczaj pomiędzy zapoznawanymi stronami- by najwyżej mi się oberwało, a po drugie mam w ręku spryskiwacz z wodą - ale skierowany bardzo dokładnie na ewentualnego agresora a nie na innego kota i reaguję głosowo "stój, nie wolno" - lub ręką, zasłaniając dojście jak tylko któryś próbuje się zbliżyć spięty. Moje znają już "stój, nie wolno" a ominięcie mojej ręki by zaatakować nawet im nie w głowie

Na setki zwierząt miałam jeden jedyny problem. Moja kocia rezydentka nie zaakceptowała jednej kotki i próbowała ją prowokować - a tamta się bała. Nigdy nie było zaczepki przy mnie, ale obca lubiła siedzieć w kuchni a moja Sonia tam specjalnie przemykała i samą obecnością denerwowała Bidi. Bidi po chwili krzyczała by Sonię odgonić, wtedy biegłam tam natychmiast ja a Sonia wychodziła. Tyle że nie umiałam Soni przekonać by tam nie szła , a Bidi nie chciałam izolować. Po prostu przyspieszyłam adopcję Bidi na ile mogłam i tak konflikt się rozwiązał.
tu np. film z mojego kanału, gdzie miałam ostatnio psa określonego przez kilka wcześniejszych osób jako agresor wobec kotów i ludzi. I owszem widziałam to w momencie jak do mnie wszedł i próbował pierwszą kotkę złapać. Tylko ta nie uciekła a podniosła łapę - a ja wodę
