Historia, jakich tysiące wydarza się w piwnicach naszych bloków. Kotka rodząca dwa, trzy mioty w roku, by potem patrzeć jak umierają. Gdzieś w opuszczonym pomieszczeniu, z którego w końcu się ją wyrzuca. Przenosi się do zagraconej piwnicy. Lokatorzy zabijają wszystkie okienka piwniczne w bloku odcinając jej drogę wejścia. Kotka musi wejść więc wchodzi drzwiami klatki schodowej. I rodzi kocięta – ostatnie. Ginie zanim udaje mi się do niej dotrzeć, ginie czwórka jej dzieci. Trzy z ostatniego miotu, jeden ocalały z poprzedniego. Zostają dwa około 3-miesięczne, ich koniec jest kwestią dni, może tygodni. Zapach w klatce schodowej rozjusza lokatorów coraz bardziej – mają dość. Wydostaje się poza klatkę. On właśnie zwabia mnie tam. Dla jednych jest przyczyną złości, dla innych symptomem rozgrywającego się w pobliżu dramatu. Koty są dwa, a że prawdopodobnie widziały śmierć rodzeństwa są zbyt nieufne, zbyt mądre... Wiedzą, że człowiek to śmierć. I choć przeraźliwie głodne omijają klatkę – łapkę. Udaje mi się za trzecim podejściem, udaje mi się zanim ktoś zdąży je otruć...
Tutaj zaczyna się lepsza część tej strasznej historii. Choć trudna. Przerażenie, rozpaczliwa chęć ucieczki. Przesiadywanie na kabinie prysznica. W końcu zamknięcie w klatce, żeby zaczęły jeść i korzystać z kuwety... Długa droga ale przecież walczymy o kilkanaście lat szczęścia z człowiekiem, opieki i pełnej miski, o kilkanaście lat mruczenia...
Inżynier. Czarny kocurek, bardzo inteligentny o łagodnej naturze. Oswajał się szybko, szybko nauczył się mruczeć. W końcu zaczął wskakiwać mi na kolana. Zrozumiał, że nie jestem wrogiem i choć boi się jeszcze gdy szybko podchodzę zawołany przestaje uciekać. Będzie typowym nakolankowcem. Początkowy okres w nowy domu może być trudny. Oto on:
http://img323.imageshack.us/my.php?imag ... 94a3bm.jpg
http://img323.imageshack.us/my.php?imag ... 90a4im.jpg
http://img323.imageshack.us/my.php?imag ... 78a7ph.jpg
Kobra. Bura kocia piękność o niezwykłym wdzięku i histerycznej naturze. Nie współpracuje, o jej oswajanie walczę. Reaguje paniką i sykiem lecz nigdy nie atakuje. Po chwili na kolanach zaczyna mruczeć. Długo była w klatce a jako dzika kotka była szalona i dużo z tego w niej jeszcze tkwi. Ale jest dużo lepiej, udaje mi się do niej podejść. Bez pomocy klatki byłabym bezradna lecz w końcu zaryzykowałam jej wypuszczenie. Uwielbia inne koty. Potrzebuje wyrozumiałych opiekunów; jestem pewna, że nauczy się ich kochać... Oto ona:
http://img323.imageshack.us/my.php?imag ... 42a1ij.jpg
http://img323.imageshack.us/my.php?imag ... 20a7ww.jpg
http://img323.imageshack.us/my.php?imag ... 58a2fn.jpg
http://img323.imageshack.us/my.php?imag ... 97a2wc.jpg
Pomóżcie im znaleźć ich miejsce...