Mysza i spółka. Już bez Myszy... Pożegnanie.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lip 13, 2005 16:05

Blue, uprzedzałam :( Tam po południu zawsze, ale to zawsze jest młyn... Mnie też zdarzało się bardzo długo czekać, wczoraj czekałam godzinę mimo, że byłam umówiona konkretnie (do Jagielskiego zawsze są zapisy). W trakcie kroplówki Myszy zapytano mnie, czy w tym pokoju, na stoliku obok można pobrać innym kotkom krew, zgodziłam się z duszą na ramieniu, ale Mysza na szczęście nie była histeryczna (a to chyba były koty z Konstancina), widziałam, że "lżejsze" przypadki załatwiane są w pokoju rtg, bo tyle było pacjentów. No niestety, trzeba mieć sporo cierpliwości. Ja wrzucam luz, bo IMO dobrze leczą, więc warto. W innych lecznicach bywa podobnie (kiedyś 3 godziny czekałam w 4 Łapach, na Powstańców też potrafiłam godzinę spędzić w poczekalni, a kroplówkę dawać Myszy w obecności dwóch psów).


PS
Mysza obudziła się dopiero po zastrzyku :lol:

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro lip 13, 2005 16:20

Dzieki Kochane za slowa pocieszenia :wink: My mamy tak ze wszystko chcialybysmy wiedziec, mamy ogromne poczucie odpowiedzialnosci ( niestety... czesto jak nie poprosimy, nie zaproponujemy, nie dopytamy...nie bedzie zrobione :roll: ) a jestesmy przy tym niesmiale i sie boimy, i nam glupio, niemalze losy ciagniemy ktora tym razem ma dzwonic do naszej wetki :lol: :oops:

Przykre Blue ze czekalas tyle czasu... Oni miewaja tam straszny mlyn, jeszcze wielu wetow z urlopu wrocilo w tym tygodniu, a jak jest Jagielski to juz w ogole zawsze jest tloczno :roll:

Nam nalepiej wychodzi jezdzenie w poniedzialki rano, wowczas jest nasza lekarka i dr Marzena, czesto jest luz ( choc nie zawsze)

Jana ucaluj od nas kocvhana Mysze. Oj wymizialabym ja za te jej dzielnosc i charrakterek. maja wiele wspolnego z Lunkiem, moze by sie zaprzyjaznili i zalozyli Klub Wiecznie Chorych Hipochondrykow :?:
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Śro lip 13, 2005 21:01

Jana, trzymajcie się :)
Nie znam się na tym, co piszesz, ale mam nadzieje, że Mysza wyjdzie z tego, tak, jak zawsze :ok:
Biedna Ty jesteś...
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lip 15, 2005 12:33

Mysza nie ma humoru ani apetytu. Pozostałe koty jedzą, ona tylko podeszła do miseczki, powąchała i poszła sobie :( Polepszenie formy było chyba "sterydowe", a teraz wrócił stan poprzedni. Po południu jedziemy do lecznicy.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pt lip 15, 2005 12:36

Jana kciuki za Mysze i Ciebie
najmocniej jak potrafie :ok:
Australia jest jak otwarte drzwi, za którymi majaczy błękit. Wychodzimy ze świata i wkraczamy w Australię.(D.H.L.)

Keti

 
Posty: 12468
Od: Pt wrz 13, 2002 11:44
Lokalizacja: realnie trójmiasto - mentalnie Australia

Post » Pt lip 15, 2005 12:36

Jano, :ok: wielkie.

Moja Tygrysia, alergiczka, tez malo co je.

Cala reszta futer tez nie oproznia miseczek.
Ciagle wyrzucam jedzenie :(
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pt lip 15, 2005 12:42

Trzymam bardzo mocno kciuki
:ok: :ok: :ok:
Obrazek

Irma

 
Posty: 1719
Od: Czw kwi 28, 2005 10:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt lip 15, 2005 12:58

Humor to nasze koty maja - ale jesli chodzi o jedzenie to ledwo przywlokly sie na sniadanie, powachaly co w miskach i wszystkie jak jeden maz (poza Okruszkiem ktory z laski zaczal jesc) odwrocily sie i wyszly z kuchni...
Mam nadzieje ze Mysza tez nie je wlasnie z powodu pogody...

Blue

 
Posty: 23908
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt lip 15, 2005 13:11

Moje czarne Sloneczko tez jedzonka nie tyka :? w ciagu dnia moze czasem kilka chrupek prosto z torebki, tak zeby mialy intensywny zapach i smak, to moze moze...Wszystko inne jest be, mdle, za goraco na jedzenie :?
Powacha, odwroci sie z obrzydzeniem nawet nieraz i idzie sobie. Pozno wieczorem i wczesnie rano juz tylko z miski korzysta.

Tak to chyba wyglada u wiekszosci futer a jeszcze jak maja swoje latka badz swoje przejscia i dolegliwosci... :(
Przy czym mnie sie tez momentami wydaje ze w domu nie jest az tak goraco a Lunek sie kreci, poklada, nie wie co zrobic ze soba.

One odczuwaja upal bardziej niz nam sie zdaje. A Mysza jest przeciez jednak chora, zapalenie pluc to nieprzyjemna rzecz, a w upal tez nie oddycha sie za dobrze :?

jana myslimy ze bedzie ok, trzymajcie sie :ok:
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Pt lip 15, 2005 13:18

Mój Bureczek ledwie przenosi cielsko z miejsca na miejce, ale apetyt go nie opuścił. Zjada wszystko, co dostaje, może tylko mniej intensywnie sie domaga pomiędzy posiłkami.

Kocurro

 
Posty: 11393
Od: Nie sty 11, 2004 20:31
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Pt lip 15, 2005 13:56

Cały czas trzymam kciuki za Myszę. Myślę, że w jej obecnym złym samopoczuciu pogoda może odgrywać bardzo wielką rolę.

Daga

 
Posty: 25458
Od: Pon lut 04, 2002 15:46
Lokalizacja: Mysiadło

Post » Pt lip 15, 2005 18:16

Wróciłyśmy z lecznicy. Mysza została osłuchana i obmacana, ale oprócz przyspieszonego oddechu nic nie znaleziono (tak samo było poprzednio, dobrze, że zrobił się odczyn, bo dzięki temu w ogóle robiliśmy rtg), teoria robaków została uznana przez wetkę za mało prawdopodobną, ale na wszelki wypadek Mysza dostała jakiś odrobaczacz w zastrzyku, a reszta kotów panacur do ponownego trucia. Za tydzień kończymy dziesięciodniowe podawanie ceporexu i na kontrolę. Później ponowne rtg i porównianie, jeśli nic się nie polepszy - biopsja...

Jagielska prawie wprost powiedziała, że najbardziej prawdopodobne są przerzuty... Mogę tylko mieć nadzieję, że Mysza znowu wetów zaskoczy, tak jak poprzednio.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pt lip 15, 2005 18:37

Jana Slonko....Jagielscy sa swietni. Wedlug mnie dr Jagielski to wybitny i niezaprzeczalny specjalista od nowotworow. Ale wlasnie- od nowotworow :!:

Chce przez to powiedziec ze jesli 90% jego pacjentow to przypadki onkologiczne, do tego Mysza ma w przebiegu choroby nowotwor i juz raz przerzuty wystapily- pomysl, czy Tobie tez nowotwor nie wydawal sie najbardziej prawdopodobny? Jesli oni maja nadreprezentacje pacjentow onkologicznych a Mysza jest jednym z nich to to sie po prostu narzuca, ze jest takie ryzyko wiesz, prawda?

To jednak nie znaczy ze faktycznie mamy do czynienia z przerzutami nowotworowymi. Byc moze u innego pacjenta inny lekarz w ogole nie podejrzewalby nowotworu tylko zapalenie pluc byloby pewnym rozpoznaniem?

Gdy mojemu Luniowi pojawily sie guzy na lopatce, obszarze predysponowanym do miesakow poszczepiennych, dodatkowo wyczuwalne byly charakterystyczne sznureczki i powroziiki- mnie jagielski tez powiedzial wprost ze wyglada na wlokniakomiesak i to naciekajacy, nie do operacji.

Pojechalam zalamana do mojej lekarki, ktora z nim pracuje i ma o nim BARDZO DOBRE zdanie i ona wlasnie tak mnie pocieszala: ze dr Jagielski pracuje z nowotworami, ze wiekszosc tego co do niego trafia to nowotwory, ze to moglby byc nowotwor i tak wyglada...

Ale tez ze ona np. uwaza ze to zwloknienia po poltorarocznym podawaniu wciaz i wciaz kroplowek i zastrzykow w te same miejsca.

Gdy przyjechalam na kolejna wizyte do dr Jagielskiego, gdy moja lekarka mowila mu o kluciach Lunka, o tych miesiacach i latach kroplowek co max.3 dzien- zupelnie inaczej wygladala wizyta. Widzialam ze Jagielski spojrzal na Lunia inaczej i sam zaczal wierzyc ze to nie fibrosarcoma.

Do tej pory pewnosci nie mamy ale mysle ze mieli wowczas racje :)

Rozpisalam sie strasznie, moze glupio, ale chcialam sie tymi moimi refleksjami z Toba podzielic.

My naprawde WIERZYMY ze z Mysza bedzie ok i za to trzymamy zacisniete kciuki :ok: :ok: :ok:
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Pt lip 15, 2005 18:48

Nan, dziękuję. Ja też tak uważam i zgadzam się z tym, co napisałaś o pacjentach nowotworowych.

Mysza ma swoje lata, a ostatnio miała bardzo ciężki okres i sporo dolegliwości. To mogło ją mocno osłabić i spowodować infekcję w płucach. Wprawdzie nie mam pojęcia skąd u niej zapalenie płuc i to tak ciężkie (zdjęcie rtg pokazuje koszmarne zmiany i nawet ja to zobaczyłam, zanim jeszcze weci zaczęli mi wyjaśniać co tam widzą), ale może to wynik kiepskiej kondycji ogólnej. Może gdyby była zdrowa i młoda nawet nie zorientowałabym się, że coś się dzieje, a ona zwalczyła chorobę sama.

Już raz zaskoczyła wszystkich swoim powrotem do zdrowia, czemu miałaby tego nie powtórzyć?

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pt lip 15, 2005 18:52

Jano, ja wierzę w Myszę i jej możliwości :ok:
Trzymajcie się i nie dawajcie przeciwnościom :D
A co do diagnozy zgadzam się z Nan.

Daga

 
Posty: 25458
Od: Pon lut 04, 2002 15:46
Lokalizacja: Mysiadło

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 41 gości