Jana Slonko....Jagielscy sa swietni. Wedlug mnie dr Jagielski to wybitny i niezaprzeczalny specjalista od nowotworow. Ale wlasnie- od nowotworow
Chce przez to powiedziec ze jesli 90% jego pacjentow to przypadki onkologiczne, do tego Mysza ma w przebiegu choroby nowotwor i juz raz przerzuty wystapily- pomysl, czy Tobie tez nowotwor nie wydawal sie najbardziej prawdopodobny? Jesli oni maja nadreprezentacje pacjentow onkologicznych a Mysza jest jednym z nich to to sie po prostu narzuca, ze jest takie ryzyko wiesz, prawda?
To jednak nie znaczy ze faktycznie mamy do czynienia z przerzutami nowotworowymi. Byc moze u innego pacjenta inny lekarz w ogole nie podejrzewalby nowotworu tylko zapalenie pluc byloby pewnym rozpoznaniem?
Gdy mojemu Luniowi pojawily sie guzy na lopatce, obszarze predysponowanym do miesakow poszczepiennych, dodatkowo wyczuwalne byly charakterystyczne sznureczki i powroziiki- mnie jagielski tez powiedzial wprost ze wyglada na wlokniakomiesak i to naciekajacy, nie do operacji.
Pojechalam zalamana do mojej lekarki, ktora z nim pracuje i ma o nim BARDZO DOBRE zdanie i ona wlasnie tak mnie pocieszala: ze dr Jagielski pracuje z nowotworami, ze wiekszosc tego co do niego trafia to nowotwory, ze to moglby byc nowotwor i tak wyglada...
Ale tez ze ona np. uwaza ze to zwloknienia po poltorarocznym podawaniu wciaz i wciaz kroplowek i zastrzykow w te same miejsca.
Gdy przyjechalam na kolejna wizyte do dr Jagielskiego, gdy moja lekarka mowila mu o kluciach Lunka, o tych miesiacach i latach kroplowek co max.3 dzien- zupelnie inaczej wygladala wizyta. Widzialam ze Jagielski spojrzal na Lunia inaczej i sam zaczal wierzyc ze to nie fibrosarcoma.
Do tej pory pewnosci nie mamy ale mysle ze mieli wowczas racje
Rozpisalam sie strasznie, moze glupio, ale chcialam sie tymi moimi refleksjami z Toba podzielic.
My naprawde WIERZYMY ze z Mysza bedzie ok i za to trzymamy zacisniete kciuki
