W niedzielę pojechaliśmy nakarmić mysz w Zielonym Domku
Po drodze Kotek zaczął popłakiwać, ale nie normalnie jak czujnik ruchu ("on siedzi za blisko mnie", "ej, za szybko wchodzisz w zakręt", "nie odwracaj się do mnie") tylko żałośnie. Zatrzymaliśmy się na pierwszym pustym parkingu, żeby jakiegoś psa nie spotkać i Kotek oddał naturze co zapomniał zostawić w kuwecie. Echo odmowił wychodzenia w teren - zdecydowanie za dużo samochodów nas mijało.
Na działce za to wszystkim był mocno zainteresowany, ale wystarczyło, że sąsiadowi za rzeką coś głośno upadło, a zniknęła mu chęć do zabawy i cały czas patrzył, czy od rzeki ktoś nas nie atakuje. Taki cykor się zrobił. Zwinęliśmy więc stado, dogasili ognisko i wróciliśmy do domu.

A w domu od razu humor wrócił - i trafiło humorem w Kotka, który akurat poczucie humoru ma zerowe. Obraził się i poszedł do swojego pokoju spać. I chyba właśnie w tym problem, te ataki Echo to jest zachęta do zabawy. Tylko źle ukierunkowana.
Ale... Wybiera się na kilka dni córka z Loro, mam nadzieję, że przez jakiś czas będzie mieć Echo kompana do kotłowania i biegania.