Marzenia11 pisze:Moze i tak, ale nigdzue tez nie napisalam ze nie slorzystam z tej możliwości. I oczywiście zrobiłam rekonesans nt schroniska i tam pracujacych wetek.
Na pewno tu na forum roznimy sie pod katem wysokosci ryzyka zarazenia pp, ktore mozemy udzwignac. Jak slysze o akcji zabiegow u pewnej pani na wsi ktora miala 40 kotow, wszystkie pojechaly na zabiegi do schronu i 16 umarlo na pp to mi sie slabo robi. I nie wyobrazam sobie takiego rachunku u mnie.
No tak, Ty masz wyjątkową wrażliwość i wyjątkowo wyrubowane standardy. Łatwo je mieć, gdy płyną pieniądze z zewnątrz. Ale one się kiedyś skończą.
Teraz przez kilka stron będziesz dzieliła włos na czworo, ustalała plany z forumowiczami a potem znowu wyskoczysz z telefonem do behawiorysty i pokaszesz wszystkim gdzie masz ich pomoc.
Na Twoim miejscu skupiłabym się na jak najszybszej kastracji i przemyśleniu co dalej. Maczkowa wspomniała, że teren działek jest przeogromny, czyli kotów też jest tam ogrom. Czyli, że jeśli nadal będziesz tam karmić, to do karmnika zaczną przychodzić kolejne koty.
I myślę, że na tym warto się skupić. Co dalej?
Przeciez nie ma opcji, że będziesz tam karmić w nieskończoność. Kastrować ich wszystkich też nie możesz, bo to praca dla przynajmniej kilku osób /organizacji.
Rozważyłabym raczej jak najszybsze wykastrowanie tych kotów, które znasz, poszukiwanie domów szczególnie dla młodych oraz wycofywanie się stamtąd, bo utkniesz tam i przygniecie Cię ogrom kociej biedy.