Opowieść o jednej przesyłce
W zeszły czwartek Janusz przyniósł do domu awizo na moje dane. Dał mu sąsiad w którego skrzynkę wrzucono je. My mamy 19 a on 15. Moje nazwisko jest mu doskonale znane bo ...ostatnie zalania ich przez nas (nie celowe tylko losowe nieszczęścia) bardzo mu je utrwaliło.

Na awizo niedbale i nieczytelne pismo. Alem się dopatrzyła ,że chodzi o "list zwykły, duży". No dobra. W piątek nie mogłam pójść ale za to w poniedziałek, raniutko przed godziną 8, stawiłam się pod drzwiami poczty. O dziwo, nie byłam ku swemu zaskoczeniu pierwsza.

Wyszło ,żem czwarta w kolejce. Opatulona i omaseczkowana stanęłam w bezpiecznej odległości od reszty. Jedna babeczka co przede mną biegła i wyrobiła się jako trzecia, z zainteresowaniem zaczęła oglądać drzwi pocztowe. Okratowane mocno i zawieszone od zewnątrz tabunem ulotek i reklam. Ledwo co widać było. W którymś momencie babeczka ożywiła się. Po zerkała na nas z coraz większym zdziwkiem. Wreszcie otwierając szeroko oczy wydusiła tragicznym głosem
dziś otwarte od 13!
". "O tutaj jest wypis! Rzuciliśmy się wszyscy ku drzwiom, wcisnęliśmy gałki oczne między szczeble i faktycznie, wisi kartka.

Ledwo widoczna. A tam między prętem a rogiem reklamy widnieje napis o zmianie godzin przyjmowania.
No trudno. Pożyczyliśmy sobie dobrego dnia i każdy poszedł w swoją drogę. Mając zapas czasu pobiegłam "zobaczyć" nerki. Nie było.
Wracałam późno. Strasznie mnie się nie chciało na pocztę biegać. Nawet zapomniałam o takim zamiarze. Jednak zboczyłam (nie się

) z drogi. Nawet ludzi nie było. Tylko po jednej osobie przy kasach dwóch. Ucieszyłam się. Ale to był zwód losu. Jedna miała plik rachunków a druga o cudzie modlitewnym coś opowiadała. Strasznie podniecona. Kasjereczka podejmowała próby zbycia jej ale nie odniosło to skutku. Wreszcie odeszła. Dzierżąc awizo i dowód zbliżyłam się do okienka wręczając dokumenty.
Kasjereczka zaćwierkała widząc awizko:
O, to pani! Ten list już tak długo leży. Miałam odesłać do Koluszek gdzie są nie odebrane przesyłki, ale pomyślałam ,że to może jakiś prezent i szkoda radości. On 3 grudnia był awizowany i nikt nie zgłosił się!!! A to to moje. Ostatnia szansa. Już powinien być w drodze powrotnej.Tłumaczę ,że nic nie dostałam a to obecne przyniósł sąsiad. Bo nawet w naszej skrzynce nie leżało. Poszła kobietka po list. Przyniosła wypakowaną białą kopertę. Pokazuje, że pieczątka z pierwszego awizo jest. No jest. Adresu zwrotnego też nie ma. Wiec wrócić do nadawcy nie może. Odbieram serdecznie dziękując za cierpliwość i starania. Od razu otwieram bo widzę,że pani ciekawa. Ja też. W kopercie Convy dla Rituni. Jak ja się wzruszyłam tym. Pokazuję jej co to jest i radośnie tłumaczę dla kogo to .I jakie to ważne. No tak jak ta pani "od cudu" nie daje się odpędzić dopóki nie skończę perory.
Lecę do domu. Tak mi lekkawo. W domu opowiadam całe zdarzenie i dopiero zauważam ,że na kopercie jest zły adres mieszkania. Wpisane 9! To dlatego do nas awizo nie trafiło. A pan lokator spod tegoż numeru to kawał cha*a. Nawet jakby wiedział o kogo chodzi to nic by nie zrobił.
Miła Pani z poczty pisząc drugie awizo pomyliła się i wpisała nr lokalu 15. A nie 9 jak na kopercie. Dzięki splotowi pomyłek i życzliwości mogliśmy odebrać taki fajny dar.
Ritunia już wczoraj jadła Gerberka z tą Convą.
Na stemplu pocztowym jest Choszczno.
Bardzo, bardzo dziękuję
