Moje dwa koty, które dzieli kilka lat, a łączy znalezienie w tym samym miejscu (pod drzwiami mojej pracy, podrzucane) na początku listopada (prawdopodobnie mają tą samą matkę) zaraz po znalezieniu miały bardzo charakterystyczny objaw (poza uschniętym ogonkiem). Gdy coś zjadły, kilka minut później, puchły im bardzo brzuchy, wyglądały jak kot w schyłkowej fazie wodobrzusza lub zaawansowanej ciąży. Dzięki temu że mieliśmy już zdiagnozowanego cudem Misia - od razu zrobiliśmy badania Rysiowi, choć wydawało się to nieprawdopodobne, to bardzo rzadka choroba.
Oba mają chorobę addisona.
Jest to choroba praktycznie nie opisywana u kociąt, więc nie wiadomo czy ona naturalnie u nich tak przebiega, czy akurat u tych przyszywanych braci bez ogonków.
Ale był to bardzo charakterystyczny objaw - tzn. jeden z kilku.