Czuć jesień, chociaż tak bardzo zimno nie jest. Najważniejsze, że nie pada. Znowu były tylko dwie Kulki, nie było Sreberka

Kocia mama już pozwala mi zbliżyć się bardzo blisko. Zrozumiała, że dam jej jeść, że jej nie skrzywdzę. Szkoda, że nie miałam aparatu, bo zrobiłabym jej zdjęcie, ale jechałam bardzo obładowana i eliminowałam wszystko, czego wziąć nie musiałam. Zawiozłam młodemu człowiekowi zapas karmy. To tak na przetrwanie, bo koty zdecydowanie czekają na mięso. Wszystko jednak znika, możliwe, że i później przychodzą na posiłek, albo inne też się załapują, na przykład Atol.
Bratek dostał też stylonową kostkę. Kiedyś moje koty dostały ją od Reni, bardzo im się podobała. Bratek też się nią zainteresował, co mnie cieszy, bo to kocie dziecko zabawek chyba nie miało i nie za bardzo umie się bawić.
Pieska wyprowadziłam, ale jego Duża za kilka godzin będzie już w domu. To dobrze, bo pies tęskni i nie ma nawet ochoty na zabawę. Szkoda mi go. On jednak jest bardzo grzeczny, nie łobuzuje, nie wyje, nie szczeka, tylko jest bardzo smutny.