Sęk w tym, że od jakiegoś czasu pasztety te jej zupełnie zbrzydły (być może zbiegło się to z moim tygodniowym wyjazdem, kiedy była codziennie odwiedzana i karmiona przez znajomą - może karma zaczęła jej się źle kojarzyć? - ale nie mam pewności czy dokładnie wtedy to nastąpiło). Ale powiedzmy od 2 miesięcy zupełnie nie chce ruszyć pasztetów ani tych, ani innych. Nie jest to kwestia ogólnej utraty apetytu, bo widzę że węszy za każdym innym mięsem, które przygotowuje dla siebie, je też tzw. kocie fast foody, czyli wszystkie te gulasze w sosie z reklam dla kotów. Sprawa dotyczy tylko karm w formie pasztetów.
Ostatecznie, jak widzi, że nic innego nie dostanie, to z wielką łaską zje, choć i tak mniej, coś tam podzióbie i pójdzie. No rozpuszczona jest

1) Czemu tak się dzieje? (czytałem, że koty co jakiś czas lubią odmianę i stare jedzenie im jakby brzydnie, ale sprawa wydaje się dotyczyć wszystkich karm w formie pasztetu).
2) Co robić, żeby do tego pasztetu zachęcić? Z czym to najlepiej mieszać? Próbuję z jakimś kocim przysmakiem, takim w formie kremu, wyciskanym z saszetki, ale raczej więcej niż max. raz dziennie chyba nie powinna tego dostawać. Jakieś inne pomysły na co dzień?
3) Czy są jakieś inne kawałki mięsa w sosie lub galarecie poza Bozitą, która mają w miarę dobry skład i są polecane jako codzienne jedzenie?
Będę wdzięczny za jakiekolwiek sugestie i podpowiedzi.
