
Tego drewnianego kota dostałam od znajomej.
Byłam u Kulek, Lila wybiegła mi na spotkanie, ale tylko ona była. Podjadła sobie. Była ze mną siostra, która w przeciwieństwie do mnie ma świetny słuch i mówiła, że słyszy miauczenie kota. Żadnego jednak nie widziałyśmy. Potem zobaczyłam chyba kocią mamę ukrytą pod żywopłotem, ale pewna nie jestem. Dorota przywiozła im bardzo dużo mięsa z rosołu, tak więc dzisiaj koty mają niezłą wyżerkę.
Czarnuszka nakarmiłam, ale nadal nie wiem, czy to ten mój czarnuszek. Chowa się i uszka nie widzę, a tylko to był jego znak szczególny.
Dzisiaj znowu piękna pogoda, cieplutko, słonecznie, ale już w porze obiadowej ma padać.