
Nie, nie wszystko idzie w dobrym kierunku, idzie w złym kierunku. Kot nie rusza jedzenia, dzisiaj też. Piąty dzień. Żadne smaczki, przysmaczki, nic. Nie jest zainteresowany. Powinien trafić do weta. Albo do troskliwego DS typu opieka 24h co graniczy z cudem. Nie do klatki w schronisku. Cyprian jest bezsilny w tym momencie. Nie złapie kota pomimo tego, że kot daje się głaskać. Nie ma na miejscu pomocy. Nikt. Nie ma i już. Tam jest potrzebna pomoc na miejscu. I to szybka. Najbliższe miasta obok rancza to Częstochowa i Opole. Odległość 50 km. Mamy kogoś?
Teraz piszę od siebie absolutnie, nie w imieniu Meteorolog1. Cyprian zaproponował przejęcie kota w sytuacji awaryjnej, dał mu szansę na bezpieczne miejsce bez samochodów i ulicy, opiekę wstępną, sterylizację i możliwość dołączenia do stadka kotów, którymi opiekuje się na ranczo. Zrobił bardzo, bardzo dużo. I robi nadal. Wszystko się komplikuje, bo kotek nie je piąty dzień.
Czy ktoś może wyszukać jakieś fundacje w Częstochowie lub Opolu, które by awaryjnie pomogły Cyprinowi? Choćby w wizycie u weta...
Nie wiem, może błądzę myślami, ja w inny sposób pomóc nie mogę
