czitka - u mnie w pracy co i rusz podrzucają jakiegoś kota. Mamy dwie nasze kocice plus kilka kotów z okolicznej wsi regularnie bywające, korzystające z misek - zakładam że tez są u siebie. Jakoś te podrzucane nie pędzą masowo by wrócić na swój teren ani "nasze" koty ich nie przepędzają nagminnie - dzielą się terenem. Co najwyżej nowy kot jest ostatnim do miski lub początkowo trzeba mu ją stawiać trochę z boku gdy się boi podejść - acz zdarzają się takie które za nic mają konwenanse i lecą pierwsze. Na te wszystkie lata i wiele, wiele kotów zdarzyło się raz że koty odganiały nowego - była to nasza Sówka, jak się okazało, bardzo bardzo chora i ogólnie tak działająca na koty i Zuzia, która się bała rezydentek, ale po prostu schodziła im z drogi. Oczywiście - idealnie jest zapoznawać koty z nowym stopniowo, na spokojnie i jego stopniowo wprowadzać w nowy świat - ale trudno sobie wyobrazić lepsze okoliczności do tego niż są teraz.
Zresztą co jest "jego terenem" w przypadku kota o którym piszemy? Okolice Twojego ogródka? Gdzie pojawił się 2-3 tygodnie temu nagle? Wygłodniały i wyjadający zeschłe resztki kociej karmi w krzakach? Latający jak w amoku pod kołami samochodów?
Dramat straszny to by był gdyby ten kot został na miejscu.
Alternatywy cztery w sumie widzę:
- zamieszkałby u Ciebie za kilka dni (widzisz jakieś zalety tej sytuacji?)
- zostałby zabity na miejscu przez samochód
-zostałby okaleczony przez samochód i umierał kilka dni w krzakach
-zostałby okaleczony i udałoby Ci się go znaleźć.
- no i piąta w sumie, w pewnym momencie tak oczy owak skończyłby w schronisku. Bo ktoś inny by go zgłosił, bo wpadłby pod samochód i ktoś by je wezwał etc.
Stało się najlepsze co się mogło stać.
Kot ma bezpieczne schronienie, można ocenić na spokojnie czy jest proludzki i tylko przerażony czy raczej niekoniecznie.
Jeśli jest proludzki - będzie można mu na spokojnie poszukać domku wiedząc jaki ma charakter, jaką płeć, jaki stan zdrowia, jeśli będzie wolał mieć człowieka na dystans - to jest w idealnym miejscu do takiego życia.
Jest teraz zamknięty w bezpiecznym pokoju, gdy poczuje się w nim "u siebie" będzie mógł stopniowo poznawać kolejne okolice.
Naprawdę, uważam że nic lepszego tego kota spotkać nie mogło.
Miałam okazję poznać tego kota, mimo iż widział mnie pierwszy raz w życiu - ja siedziałam po jednej stronie siatki, on jadł po drugiej, dzieliło nas kilka cm. Gdyby jedzenie go nie zwabiło to pewnie by tak się nie zbliżył

- ale i umierający z głodu nie był, bo na wikcie czitki z głodu się nie umiera

. To nie jest kot który panicznie boi się człowieka.
On teraz potrzebuje niewielkiej przestrzeni, spokoju. Dużo przeżył w ostatnim czasie (także zabranie z pierwotnego swojego miejsca kilka tygodni temu), więc siedzi na szafie i nie wie czego się za chwilę spodziewać. I super - on czuje się tam bezpiecznie, a jednocześnie wszystko widzi i jego widać. Można do niego podejść a on może się wycofać, siedzieć w miejscu lub zbliżyć. Łatwo można zaobserwować jego reakcje.
Trudniej jest gdy kot wlezie za szafę lub za kanapę. I jemu też wtedy trudniej jest się przekonać do wyjścia.