Wczoraj, po półtorarocznej walce z chłoniakiem, odeszła Klara.
Była bardzo dzielna.
Uważam, że podjęłam dobrą decyzję nie decydując się na "agresywne" leczenie, w tym chemię. Dziewczyna była tylko na sterydzie, który wyraźnie poprawiał jej komfort życia i okazjonalnie dostawała lek na poprawę apetytu. Przyzwyczaiła się do tych leków i już nie panikowała przy ich podawaniu.
Poczyniła też duże postępy w socjalizacji. Już nie chowała się w swoim azylu, tylko wychodziła do nas. Starała się być blisko mnie i coraz mniej przejmowała się pozostałymi kotami, mimo, że jednak trochę jej dokuczały.
Niestety jakiś czas temu nastąpiło załamanie: zbierający się płyn w brzuszku, bardzo powiększona śledziona i ogromna ilość nieprawidłowych białych krwinek. Jeszcze próbowaliśmy walczyć, płyn z brzuszka był 3 razy ściągany, ale gdy całkowicie odmówiła jedzenia, wspólnie z wetką uznałyśmy, że nie będziemy jej dręczyć kroplówkami, które może przedłużyłyby jej życie o parę dni i że nadeszła pora, by się pożegnać.
viewtopic.php?f=46&t=210881&sid=8fb923d65a3b09224ac5d62d8beab3d3#p12491900


