Jestem zmęczona. Mało kiedy piszę o swoim zdrowiu psychicznym. Jednak odczuwam bardzo skutki spraw rodzinnych, swego zdrowia, śmierci bliskiej mi osoby a choroby poważnej drugiej, no i tego co zadziało się ostatnimi czasy u nas wśród kotów. Odbija się to na nas, na naszej rodzinie. Przede wszystkim wieczne nerwy, siedzenie w dołku co to głęboki jest wielce i straszliwe zmęczenie. Fizyczne i psychiczne. Do tego ten fizyczny ból co nie odpuszcza. Nie można wszystkiego odespać bo ...spać nie można. Błędne koło się robi. Najchętniej bym rzuciła wszystko ale nie da rady. Nie umiem zostawić kotów na pastwę przypadku.Nie umiem zostawić kolejnej biedy co nam wlazła pod nogi. Głaszczę Sonnusię i myślę co by z nią się stało gdybym jej nie zgarnęła. To samo tyczy innych. Część umarła. Na naszych rękach. Czy by przeżyły gdyby zostały na tzw wolności? Może tak a może nie. Nie wiem tego. Wiem, że stawaliśmy na głowie by je ratować. Wielu jest w domach.Wielką mam nadzieję, że szczęśliwe są i zdrowe.
Obciążenie jest wielkie i tyle. Wbrew niektórych nie jestem mocna psychicznie tylko nie umiem się uzewnętrzniać. Ciężko pisać o kłopotach i bolączce duszy. Teraz też mam przykrą sprawę kociastą. Szukam wywiezionej kociczki. Ale to już historia, którą opisze gdy sprawę z wywozaczem odpowiednio załatwię. Nigdy nie wiadomo kto czyta.
Dziś była administratorka spisać straty jakie ponieśliśmy w związku z zalaniem. Dopiero dziś dowiedziała się, że jestem DT i co to jest za twór. Zmilkła. Chyba się jej wydawało ,że koty mam dla sportu. Gdy jej powiedziałam ile futerek znalazło domy to lekko ją zatkało. Przede wszystkim zatkało ją z powodu ilości kotów jakie na naszym terenie odłowiłam. I wykastrowałam. Nie widać ich. A były i są. Niewidoczne bo zaopiekowane. Nie ściągam kotów na ogół z Polski

. Wystarczy mi moje okolica by zakocić się po kokardki. Nie zostaje to bez śladu. Jej oczy stały się spodkami. Choć nie jest to imponująca liczba w porównaniu do niektórych.
Widziałam jak lustrowała mieszkanie, jego stan, ilość drapaków, kuwet i misek. Nie umknął spostrzeżeniu wyciągnięty w ostatniej chwili przez Maximka tampon co to do zabawy służy. Czysty

Część futer się pochowała dzięki Rudolfowi. Ale Uliś lansował się na maksa. Starając się czarować i zabawić rozmową. To cudny kot. Jak wszystkie koty.
Zobaczymy co wyjdzie z tego wszystkiego. Poszłam do pracy zmęczona bardzo. Głowa mi pęka.
Jeszcze jakiś doopek do gołębiowej miski z wodą wrzucił wyrzuconą wcześniej z niej taflę lodu z zamrożonym chlebem. By rozmiękło? Ot tak sobie zajrzałam widząc ptaki niespokojnie się kręcące obok. Musiałam wrócić po wodę. Durny charakter. Nie mogłabym spokojnie w ciągu dnia bytować
