
A ja mam dobrą, wręcz rewelacyjną (jak dla mnie) wiadomość.
Otóż udało się wreszcie złapać matkę maluszków które brałam w 2020 i 2019 roku.
Już zawiozłam do lecznicy prywatnie i kotka czeka na sterylizację.





Kocica koczowała pod domem do końca, bo widziała tam przez szybę małe kotki które państwo adoptowali ode mnie (te ostatnie 2 bure maluszki).
Ona widząc je, myślała zapewne, że to jej dzieci i praktycznie już ich nie opuszczała. Pan zrobił budkę styropianową i tam była karmiona. Siedziała pod oknem i patrzyła na dzieci...myśląc, że to jej, bo stamtąd były zabrane jej dzieci.
Poryczałam się z tego wszystkiego, z jej losu, z jej przywiązania do dzieci, których nie opuściła aż do wejścia wreszcie do klatki której unikała przez 1,5 roku i nie pozwalała podejść do siebie bliżej niż na 5 metrów....
Kocica nie pokazywała się gdy wcześniej zabrano jej dzieci, (w nocy tylko jedzenie znikało) ale gdy pojawiły się inne małe to uznała za swoje i z nimi chciała być.

Zabiorę po sterylizacji do siebie i spróbuję poszukać domu, ale jeśli takowy się nie znajdzie wróci na swój teren...do dzieci i domu.




To jej rude dzieci które 2 miesiące temu wyadoptowałam do wspólnego domku, czyli kolejny miot.
Dzikusy straszne były gdy jej wzięłam.





A to rok wcześniejsze rodzeństwo-4 maluszki



