
Po około 10 min bezskutecznych prób w oknie kamienicy pojawia się pani, jak się okazuje karmicielka z którą po krótkiej rozmowie wchodzimy na posesję i łapiemy przerażonego kota. Dwójkę jego rodzeństwa zostawiamy, ich oczy wyglądają ok, kociaki jedzą z apetytem.
Maleństwo zabrane na ręcę okazało się kupką nieszczęścia, czuć mu wszystkie kostki, oczy się leją

Pedzimy do auta z maluchem i wtedy nieopodal na śmietniku zauważam pudełko, całe szczęście bo maluch jest przerażony. Pakuje malca do pudła i ruszamy do lecznicy, już wiem że maluch zostanie u nas w łazience. Po drodze dostaje też imię, imię od pudełka w którym go wieziemy - Toner, bo to pudełko po tonerze laserowym

Mały jest odwodniony, troszkę dziki ale biorę go na ręcę i wyprowadze na ludzi


Jutro postaram, się zrobić mu ładniejsze zdjęcia bo dziś w łazience już za widno nie jest, a oto i Toner


